facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Pamiętam jeszcze z czasów pracy za biurkiem w biurze podróży, kiedy przychodzili do mnie klienci z grubszym portfelem i kupowali wakacje do luksusowych resortów w Varadero. Mimo teoretycznej znajomości oferty hotelowej i specyfiki kierunku, w tamtym czasie samo Varadero, jak i cała Kuba, były dla mnie pewną abstrakcją i jednym z nieosiągalnych celów turystycznych marzeń. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem „słodko brzmiącą nazwę” Cayo Coco… Od tego momentu minęło tro
Kiedy wjeżdżałem na dworzec autobusowy do Trynidadu, tłum ludzi z kartkami i folderami ofert noclegów, krzyczał zachęcająco, by wybrać właśnie jego casa particular. Z czymś takim jeszcze się na Kubie nie spotkałem, no ale w końcu wjeżdżałem do jednej z największych atrakcji turystycznych wyspy. Nie mając zarezerwowanego noclegu, postanowiłem wykorzystać tę nadmierną podaż ofert i wyszedłem ze swoją kartką z napisem „15 CUC”, dając do zrozumienia, że nie interesu
Prowincja Pinar del Rio na zachodzie Kuby, słynie z pięknych krajobrazów i upraw najlepszego tytoniu na świecie. Cohiba, Montecristo czy Romeo y Julieta, to marki, które zna każdy koneser cygar – od Paryża po Nowy Jork. Nawet ja – jako niepalący, z zaciekawieniem przyglądałem się ręcznemu zwijaniu cygar, kiedy odwiedziłem małe – rodzinne plantacje. Natomiast zielona Dolina Viñales, wypełniona przysadzistymi skałami zwanymi „Mogotes” to najpiękniejsze miejsce, jakie wi
Podczas mojej pierwszej podróży po Kubie, kiedy dotarłem do Cienfuegos i później do Trynidadu, uświadomiłem sobie, że nie da się zjechać wyspy w całości, podczas zaledwie dwóch tygodni pobytu tutaj. Po „zarażeniu się” klimatem Hawany, chciałem chłonąć spokojnie klimat innych miast na Kubie, a tego nie da się zrobić w pośpiechu… Podzieliłem więc sobie wyspę na pół, by móc spokojnie nacieszyć się przebywaniem w „kubańskim Paryżu” – jak mawia się o Cienf
…Siedzę wczesnym rankiem na balkonie mojej casa particular i patrzę na budzącą się do życia Hawanę… Wąskimi – kolorowymi uliczkami La Habana Vieja, przemieszczają się Kubańczycy: uśmiechnięte dziewczynki w mundurkach idą do szkoły, sprzedawca pieczywa prowadzi swój trójkołowy rower ze skrzynką wypełnioną bułkami, umalowane panie i ufryzowani panowie idą do pracy. Biali i ciemnoskórzy, bogatsi, ale zdecydowanie częściej ubodzy. Pośród przechodniów zza rogu wyła