facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Prowincja Pinar del Rio na zachodzie Kuby, słynie z pięknych krajobrazów i upraw najlepszego tytoniu na świecie. Cohiba, Montecristo czy Romeo y Julieta, to marki, które zna każdy koneser cygar – od Paryża po Nowy Jork. Nawet ja – jako niepalący, z zaciekawieniem przyglądałem się ręcznemu zwijaniu cygar, kiedy odwiedziłem małe – rodzinne plantacje. Natomiast zielona Dolina Viñales, wypełniona przysadzistymi skałami zwanymi „Mogotes” to najpiękniejsze miejsce, jakie widziałem na wyspie. Wypożyczyłem sobie tutaj rower i jeżdżąc cały dzień, podziwiałem piękne krajobrazy, czując w powietrzu unoszący się zapach tytoniu…

Krajobraz Doliny Vinales.

Do rolniczego miasta Viñales, przyjechałem z Hawany najstarszym, jakim w życiu jechałem, samochodem z 1946 roku! Byłem już po śniadaniu, kiedy to właścicielka mojej casa particular w Hawanie oznajmiła, że taxi już czeka. Wyjrzałem przez balkon, a na dole czekał samochód. Ogromne było moje zdziwienie, gdy moim oczom, ukazała się taxówka, a raczej zabytkowa jej wersja, którą miałem pokonać prawie 200 kilometrów! To był dopiero klimat, którego nigdy nie poczuje turysta, jadący klimatyzowanym autokarem z nosem przyklejonym do szyby. Mianowicie: w aucie niesamowity przeciąg i wiatr we włosach, bo przecież szyby pootwierane ze względu na brak klimatyzacji, niedziałające od wewnątrz klamki, niedomykające się drzwi i ogromny hałas… Po przebytych kilkudziesięciu kilometrach, miałem trochę już dość tej jazdy, zmęczony nieustającym hałasem z warczącego silnika, ale jednak było to ekscytujące doświadczenie ;).

Local taxi ;)
Local taxi ;)

Ale wracając do Viñales… Już parę kilometrów przed wjazdem do miasta, moim oczom ukazał się przepiękny krajobraz wapiennych Mogotów, porośniętych bujną roślinnością. Sceneria przypominała mi trochę tę, którą znam z rejonu Morza Andamańskiego w Tajlandii. Jednak z tą różnicą, że zamiast wody, dookoła było morze zieleni łąk i plantacji tytoniu. Samo Viñales, to mnóstwo małych domków z werandami, pomalowanych na wszystkie możliwe kolory. W żadnym innym mieście na Kubie, nie widziałem tylu ofert noclegowych, co tutaj. Na każdym domu widnieje charakterystyczny znak niebieskiej litery „T” z większym daszkiem u góry i dodatkową podstawą u dołu informujący, że tu można zamieszkać. Moja casa particular miała eleganckie – przeszklone pokoje i taras z bujanymi krzesłami i widokiem na wspomniane Mogotes. Po zakwaterowaniu i próbie naciągnięcia mnie na 3 – krotnie droższą (od normalnej ceny), wycieczki do pobliskiego parku narodowego, udałem się do centrum, aby rozeznać się co i jak. Jeszcze tego samego dnia, wybrałem się z parą z Czech i lokalnym przewodnikiem na wycieczkę przez plantacje tytoniu, do jednej z jaskiń - w której miałem okazję pływać w całkowitej ciemności…

Casa particular z widokiem na Mogotes
Casa particular z widokiem na Mogotes

Eksport cygar to jeden z filarów kubańskiej gospodarki. Tytoń uprawia się na całej Kubie, ale to tutaj, na wschodzie rośnie ponoć ten najlepszy. 90% produkcji trafia do rządu, reszta zostaje na użytek lokalnych farmerów. W okolicach Piñar del Rio w dużych fabrykach, można zobaczyć cały proces masowej produkcji cygar. Miałem okazję obejrzeć to w bardziej tradycyjny sposób, w jednym z lokalnych gospodarstw. Ruszyłem więc na tytoniowe pola, by podejrzeć proces produkcji cygar. Małe sadzonki tytoniu ok. 15-20 cm po posadzeniu, rosną w szybkim tempie 2 – 3 miesiące, osiągając do 1,5 metra wysokości. Po tym czasie obcina się kwiat, by roślina dalej nie rosła, bo wówczas pogarszałaby się jakość tytoniu. Ponadto od tego, czy cygaro będzie słabsze, czy mocniejsze, zależy z jakiej wysokości zostanie zerwany liść do jego skręcenia. I tak: z dolnych liści cygara są słabe, z tych środkowych „medium”, a z górnych wiadomo… Po zerwaniu i posortowaniu liści, nawija je się na nitkę i zawiesza do suszenia w „casas de tabaco” – strzelistych, krytych strzechą drewnianych domkach, które mijałem co chwilę, podczas wycieczki.

Casa de tabaco
Casa de tabaco

Po kilku tygodniach suszenia liście gotowe są do fermentacji. Ta w zależności od rodzinnej tradycji, wygląda inaczej na konkretnych plantacjach. Plantator, u którego oglądałe wyrób cygar, używa do tego ponoć unikalnej mikstury… Wysuszone liście wkłada do dużej beczki, dodając wody, cynamonu, miodu, cytryny, ananasa, cukru i koniecznie witaminy „R” – czyli rumu!:). To wszystko podgrzewa się do odpowiedniej temperatury. Po jakimś czasie, tak sfermentowane i ponownie wysuszone liście przygotowuje się do skręcenia. Ponoć 70% nikotyny znajduje się w głównej łodydze liścia. Dlatego usuwa się ją, a cygara skręca się tylko z blaszek liścia. Tym samym cygara nie są aż tak szkodliwe.

Liście tytoniu
Liście tytoniu

Pierwszym elementem cygara jest wkładka. Składają się na nią różne liście tytoniu, dobierane pod względem właściwości aromatyczno-smakowych, stanowią o smaku i mocy danego typu cygara. Wkładkę opasuje zwijacz – cały liść, nie pozwalający się rozwinąć wkładce i nadający cygaru docelowy kształt. Ostatnim elementem jest pokrywa – specjalnie wyselekcjonowany liść o dobrych walorach wizualnych, nadający cygaru odpowiedni wygląd. Tak więc finalnie wkładkę opasujemy zwijaczem, a na to nakładamy pokrywę (jest nią liść) i cygaro gotowe! Powszechnie uważa się, że kubańskie cygara skręcane są podobno na udach młodych dziewic… No cóż – ja nie mogę tego potwierdzić, bo akurat widziałem panów w akcji ;). Mój prezenter na koniec przyciął jeszcze odpowiednio końcówki cygar, posmarował jedną końcówkę miodem (tę braną do ust), zapalił i dał każdemu do spróbowania. Nie palę, nie potrafię się nawet zaciągać, ale spróbowałem sobie popalić!:).

To zdjęcie mówi wszystko ;)
To zdjęcie mówi wszystko ;)

Po wizycie na plantacji cygar, szedłem dalej z poznanymi Czechami polami tytoniu, pomiędzy majestatycznymi Mogotami. Mijaliśmy czasem rolników prowadzących pług, ciągnięty przez woły. Widok u nas już niespotykany… Z czasem pola tytoniu zamieniły się na plantacje trzciny cukrowej. Przewodnik uciął jedną z łodyg, podzielił na kawałki i dał każdemu z nas. Szliśmy więc dalej, cmokając w ustach słodką - trzcinową łodygę. Tak doszliśmy do jednej z jaskiń, których jest tutaj wiele, gdyż wapienna budowa Mogotes, idealnie się nadaje do rzeźbienia dla Matki Natury… Wcześniej poinformowano nas, że będzie tu możliwość jakiejś kąpieli. Nie bardzo wiedząc jak będzie to wyglądało, mając na sobie kąpielowe stroje, weszliśmy do ciemnej jaskini z przewodnikiem. Drogę oświetlała nam jedna latarka, nie dająca wystarczającego światła. Było wilgotno, ślisko i trzeba było bacznie stawiać kroki… Sama jaskinia nie miała szczególnej szaty naciekowej. Ale nie to miało być jej atrakcją… Na końcu drogi znajdowało się małe jezioro, do którego wyposażeni w małą latarkę, weszliśmy razem z przewodnikiemi. Woda była zimna i mętna. Nie było głęboko, maksymalnie po piersi, więc szliśmy uważnie stawiając kroki i próbując wyczuć co jest pod stopami… W pewnym momencie przewodnik wyłączył światło i zapanowała całkowita ciemność! Tak dla urozmaicenia wrażeń ;). Byłem w wielu jaskiniach na świecie, ale nigdy w żadnej nie siedziałem w wodzie, w totalnej ciemności… Dodam, że ta miała ponoć 14 km długości! Przypomniał mi się wtedy film „Zejście”… Niezwykłe przeżycie! Kiedy wyszliśmy grupką na zewnątrz, słońce chyliło się już ku zachodowi. Po kilku kilometrach wędrówki, zmęczeni i zadowoleni w nocy wróciliśmy wszyscy do Viñales.

Zmierzch nad Viñales…
Zmierzch nad Viñales…

Następnego dnia miałem dylemat, czy pojechać na okoliczną plażę, czy jeszcze pozostać wśród Mogotów, których było mi mało. Plażowanie miałem w planie jeszcze w innych rejonach wyspy, więc wybrałem wzgórza, wypożyczając na cały dzień rower. Kiedy wjechałem na punkt widokowy Balcon del Valle, utwierdziłem się w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji… Popijając świeży sok z mango i ananasa, napawałem się przepięknym widokiem zielonej doliny. W dalszą drogę ruszyłem do jednej z najbardziej znanych atrakcji regionu. Mural de la Prehistoria, to duże malowidło naskalne, ukazujące ewolucję gatunków od ślimaków sprzed milionów lat, po szczyt rozwoju cywilizacyjnego: człowieka socjalizmu… Malowidło wykonano na życzenie Fidela Castro w latach 60 ubiegłego wieku. Dla mnie było kiczowate i po rzuceniu okiem, ruszyłem dalej. Z drogi prowadzącej do malunku, skręciłem za znakiem „Mirador 700 m” na punkt widokowy. Polną drogą dotarłem do małego wzniesienia z domkiem/restauracją na górze, położonego pośrodku doliny w otoczeniu Mogotes. I znów zieleń, góry, cisza… Sielski krajobraz zielonej doliny, w otoczeniu niesamowitych skał… Żałowałem, że nie mam czasu na piesze wejście na okoliczny punkt widokowy Aquatico (można tam dostać się tylko pieszo lub konno).

Rowerowo w Vinales.

Po nacieszeniu oczu widokami, ruszyłem na ostatni etap mojej przejażdżki w stronę Cueva del Indios– jaskini, w której można popływać pontonami. Po raz kolejny tego dnia, mijałęm wzniesienia, które czasem położone blisko siebie, jak samotne góry, tworzą naturalne bramy, przez które prowadziła droga. Niektóre z Mogotes – jak te przy jaskini Palenque, wyglądają jak jaskinie na otwartym powietrzu, mając piękną szatę naciekową na zewnątrz. W tym rejonie trafiłem do kolejnej – rajskiej doliny, zatrzymując się czasem przy niezwykle ciekawych drzewach, rosnących przy drodze. Finalnie tego dnia przejechałem 3o km pośród najładniejszego krajobrazu, jaki dany mi było oglądać na Kubie.

Piękno Valle de Viñales
Piękno Valle de Viñales

Dwa i pół dnia, jakie spędziłem w Viñales sprawiły, że odpocząłem w otoczeniu niezwykłych krajobrazów. Polecam, aby podczas waszej wyprawy na Kubie, wybrać się obowiązkowo w to miejsce… Czas spędzony w Valle de Viñales, to wytchnienie od gwarnej Hawany, niezwykłe obcowanie z naturą i rozkosz dla oczu, dzięki prześlicznym widokom. W takich miejscach można poczuć, że nie ma na świecie piękniejszych dzieł, niż tylko te - stworzone przez naturę…

GARŚĆ PORAD:

  • Jak pisałem, w Viñales nie brakuje miejsc noclegowych. Ale radzę wybrać nocleg nie przy głównej drodze, bo auta są głośne, a ulica ruchliwa. Warto wybrać taką casę, która ma ładny widok na Mogotes…
  • Centrum miejscowości znajduje się przy placu z kościołem. Stamtąd odjeżdżają autobusy, tam można zapytać o wycieczki w lokalnym biurze lub u naganiaczy z ulicy. Tutaj także można wypożyczyć rowery. Najlepiej rano, bo później brakuje. Godzina 1 CUC, cały dzień 6 – 8 CUC. Teren nie jest wymagający. Poza jednym wzniesieniem ok. 200 m.np.m. jest raczej płasko.
  • Polecam restaurację „La Oliva” oraz „3J Tapas Bar” – obie w centrum przy głównej drodze.
Rolnik prowadzący pług, ciągnięty przez woły…
Rolnik prowadzący pług, ciągnięty przez woły…