facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Podczas mojej pierwszej podróży po Kubie, kiedy dotarłem do Cienfuegos i później do Trynidadu, uświadomiłem sobie, że nie da się zjechać wyspy w całości, podczas zaledwie dwóch tygodni pobytu tutaj. Po „zarażeniu się” klimatem Hawany, chciałem chłonąć spokojnie klimat innych miast na Kubie, a tego nie da się zrobić w pośpiechu… Podzieliłem więc sobie wyspę na pół, by móc spokojnie nacieszyć się przebywaniem w „kubańskim Paryżu” – jak mawia się o Cienfuegos i ponoć najlepiej zachowanym kolonialnym mieście na Karaibach – Trynidadzie.

Karaibsko w Cienfuegos
Karaibsko w Cienfuegos

Zapoznany już na dobre z kubańskim środkiem transportu, jakim jest taxi colectivo (zbiorowa taksówka), kolejny raz wybrałem ją, aby dostać się z Vinales do Cienfuegos. Z uwagi na spory dystans (i zgodnie z zapewnieniami lokalnego „taxi-naciągacza”), liczyłem na trochę nowszy i lepszej klasy wóz. Tymczasem trafiła mi się najgorsza i najbardziej zdezelowana taksówka, podczas mojego pobytu na Kubie! Na początku nie mogłem uwierzyć, jak ją zobaczyłem i sytuacja wydawała mi się zabawna. Później w trakcie jazdy nie było już tak wesoło, bo z braku „wygód”, przez niesamowity hałas i przeciąg, jechało się bardzo ciężko... Potem było mi już obojętne – byle tylko dojechać. I na koniec, po ośmiu godzinach jazdy (zamiast obiecanych czterech…), znów się śmiałem i miałem satysfakcję z doświadczenia lokalnego klimatu. Taka już ta kubańska rzeczywistość…

Główny plac w mieście
Główny plac w mieście

Po dotarciu do Cienfuegos i zakwaterowaniu, od razu wybrałem się na spacer po mieście, które UNESCO umieściło na swojej liście, z uwagi na harmonijny zespół urbanistyczny. I faktycznie, miasto będzie gratką dla wszystkich fanów klasycystycznej architektury. Szczególnie atrakcyjnie wygląda zabudowa Parque Jose Marti, z pomnikiem tego kubańskiego rewolucjonisty. Dookoła placu stoją ładne budynki m.in. miejscowych władz, teatru, muzeum, czy charakterystyczna wieża tutejszej katedry. Samo miejsce ma przyjemny klimat i warto usiąść tu na jednej z ławeczek i popatrzeć na dzieci wracające ze szkoły, czy Kubańczyków namiętnie rozmawiających ze sobą osobiście lub przez telefon. Zamknięte dla ruchu uliczki wokół placu, tętnią życiem i wypełnione są straganami z lokalnymi wyrobami.

Katedra w Cienfuegos
Katedra w Cienfuegos

Gdy nadszedł wieczór, wybrałem się na zachód słońca nad Bahia de Cienfuegos, bo miasto jest pięknie położone nad naturalną zatoką. Wzdłuż zatoki prowadzi najdłuższy na Kubie deptak, który zaczyna się w centrum miasta od Paseo del Prado, przechodząc w Malecon, kończy się na cyplu Punta Gorda. Tę część miasta, zwiedzałem drugiego dnia pobytu w Cienfuegos. Spacerowałem promenadą Prado, w otoczeniu kolorowych – już nie tak imponujących, jak na Placu Jose Marti, klasycystycznych budynków. Dochodząc niemal do końca Punta Gorda, mija się jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów w mieście, jakim jest Pallacio de Valle – dawniej pałac bogatej rodziny kupieckiej, dziś restauracja z tarasem na wspomniane - najładniejsze zachody słońca nad zatoką. Sam budynek łączy różne style architektoniczne i przywodzi na myśl mauretańskie pałace, jakie możecie spotkać w Andaluzji i Maroku.

Andaluzja na Kubie, czyli Pallacio de Valle
Andaluzja na Kubie, czyli Pallacio de Valle

Tego dnia będąc ponownie na Placu Jose Marti, wdrapałem się na osobliwą wieżyczkę Casa de Cultura (dawnej rezydencji jednego z magnatów cukrowych), żeby zobaczyć panoramę miasta. Zwiedzając sam budynek z obdrapanymi ścianami i zniszczoną sztukaterią, spacerując wcześniej po mieście i oglądając teraz miasto z wieży, naszła mnie smutna refleksja… Czy to w Cienfuegos, czy w Hawanie, w miastach na Kubie jest wiele pięknych budynków, które nadają charakteru tym miejscowościom. Ale zdecydowana większość z nich jest brudna, obdrapana, mocno zniszczona. We wpisie pokazuję Wam akurat te zadbane, ale większość zabudowy tak nie wygląda… Coś tam się odnawia, trochę dbają, ale potrzeba jeszcze lat i wielu milionów pesos, żeby doprowadzić te piękne miasta do przyzwoitego wyglądu. Między innymi dlatego rzeczywistość „kubańskiego Paryża” nieco mnie rozczarowała, bo liczyłem na trochę więcej. Mimo to, warto poświęcić jeden porządny dzień na zobaczenie miasta. Kubańskie władze chyba już dawno odkryły, że na dobrobyt i rozwój kraju nie tylko wpływa handel cygarami, rumem i cukrem, ale także turystyka generuje tu ogromne przychody. Warto więc może wyłożyć trochę więcej pieniędzy (które tak bez ogródek ściąga się z turystów przez mocno zawyżone ceny i specjalne dla nich peso convertible…) i zainwestować w rewitalizację miast, do których ci turyści jeżdżą…

Rzadki przykład zadbanej architektury...
Rzadki przykład zadbanej architektury...