facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Myślisz Australia – widzisz żagle Opery w Sydney i wiszący za nimi w tle Bay Bridge. Kilometry plaż stanu Queensland i nurkowanie na Wielkiej Rafie Koralowej. Do tego Aborygeni ze swoją świętą górą Uluru i ogromne, czerwone pustkowie australijskiego interioru. To typowe skojarzenia z odległego kraju po drugiej stronie ziemi, ale przecież nie jedyne jego atrakcje. O ile jeszcze popularne Melbourne jest kojarzone z tenisem, Grand Prix Formuły 1 i wysokim standardem życia, o tyle
„Czerwony Środek” Australii, to jeden z najbardziej charakterystycznych obrazów tego kraju. Swoista pocztówka, która w połączeniu z odległym położeniem od reszty świata oraz wysokimi kosztami przybycia tutaj, pozostanie tylko w sferze marzeń większości ludzi, którzy chcieliby tu przyjechać. I może dobrze, że nigdy nie będzie im to dane, bo dla wielu z nich, to romantyczno – podróżnicze wyobrażenie, zderzyło by się z bezlitosną rzeczywistością, jaka tutaj p