facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Kiedy jadę z turystami z lotniska do hotelu, albo prowadzę wycieczki po Turcji, często mówię, że do tego kraju można przyjeżdżać wielokrotnie i zawsze ma on dla nas coś nowego do zaoferowania. Liczba ciekawych miejsc jest tak wielka, że nawet ja – wszędobylski podróżnik, ciągle odkrywam tu nowe atrakcje. Tak też i było podczas kolejnego sezonu, jaki spędziłem w pracy w Turcji. W wolnych chwilach odkrywałem nowe miejsca, będąc pod wrażeniem ilości atrakcji, jakie oferuje ten kraj… Kiedy więc czasem słyszę, jak ktoś mówi, że był na 2/3 wycieczkach i wszystko już widział, uśmiecham się ze współczuciem, bo ten ktoś zapewne nie widział nawet największych atrakcji, nie wspominając już o mniej znanych miejscach w kraju czy regionie. A tym razem będzie właśnie o kilku miejscach, do których docierają raczej zaprawieni turyści, którzy później mogą się czuć dumni, że byli tam gdzie większość nie była, a co niektórzy, nawet nie mają pojęcia, o istnieniu takich atrakcji. Ja tam dotarłem i Wy też możecie :). Na początek miejsce, w którym gwarantuję, że na 99% nie był żaden z waszych sąsiadów…

Wodospad Alara
Wodospad Alara

Wodospad Alara

Kiedy tylko zobaczyłem zdjęcie tego wodospadu, od razu zdecydowałem, że muszę tam pojechać. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że większą atrakcją od wodospadu, będzie sama do niego podróż… Z popularnej miejscowości hotelowej Konakli, ruszyłem w góry w kierunku Güzelbağ. Droga stawała się coraz bardziej kręta, a hotelowa zabudowa zmieniła się w porozrzucane na wzgórzach domy. Za Güzelbağ, całkowicie zapomniałem o kurortach, bo zalesione góry, widok lokalnych mieszkańców i panujący tu spokój, całkiem nie przypominał nadmorskiego zgiełku. Droga zrobiła się wąska i jeszcze bardziej kręta. Jechałem wolno nie tylko z uwagi na zakręty, ale też co chwilę pojawiające się na trasie żółwie :). Objeżdżając jeden z otaczających mnie masywów górskich, trafiłem na głęboką dolinę rzeki Alara. Widok był imponujący! Stroma dolina, zielone wzgórza, a w oddali wysokie – nagie szczyty, sięgające dużo powyżej 2000 m.n.p.m. Ale to był dopiero początek… Aby dotrzeć do kolejnej miejscowości – Gündoğmuş, musiałem objechać rzekę po obu stronach doliny, pokonując tym samym dziesiątki kolejnych zakrętów. W ładnie położonym na płaskowyżu miasteczku Gündoğmuş, upewniłem się co do dalszego kierunku jazdy i na pytanie, jak daleko do wodospadu, usłyszałem charakterystyczne tureckie çok (słowo ogólnie oznacza: dużo/wiele/bardzo), co nie było pocieszające, bo sporo trudnej drogi było już za mną. Potem okazało się, że było to tylko 30 km, a çok nie oznaczało tu liczby kilometrów, a trudność trasy… W pewnym momencie skończyła się asfaltowa droga i jechałem na przemian kamienisto – piaszczystym szutrem. Na trasie koparki, skarpy i przepaście… Na szczęście nie trwało to długo. Kiedy wróciłem na asfalt, dalej zakręt za zakrętem i kolejne – fantastyczne doliny! Kiedy w końcu dotarłem do wioski Kayabükü, czułem się jak na końcu świata… Ostatni trudny podjazd i w końcu jest! Uçansu Alara Şelalesi. Ledwo stanąłem pod wodospadem i nie wiadomo skąd, zaczęło padać! Taki pech :(. Do tego samej wody w kaskadach, było znacznie mniej niż na zdjęciu, które zainspirowało mnie do przyjazdu tutaj. Mokłem chwilę pod prowizoryczną – drewnianą parasolką, zrobiłem pamiątkowe zdjęcia i trzeba było wracać. Ciągnąc się 20 km/h wąską – górską drogą w ulewie, myślałem, że noc mnie tu zastanie... Na szczęście się wypogodziło i dalej "pędziłem" pośród pięknych, górskich pejzaży. Tego dnia pobiłem chyba mój rekord z Malezji, w liczbie zakrętów na drodze, kiedy to wtedy jechałem na pola herbaty do Wzgórz Cameron. Ale było warto… Mimo, iż wodospad trochę rozczarował i nie było przy nim pogody. Następnym razem przyjadę tu wiosną, kiedy wody w kaskadach pewnie jest więcej i wodospad prezentuje się bardziej okazale.

Muzeum Archeologiczne w Antalyi

W 2015 roku na lotnisku w Antalyi wylądowało ponad 11 mln turystów z zagranicy. To średnio 30 tys. dziennie! Nikt raczej nie prowadził takich wyliczeń, ale jestem skłonni twierdzić, że może 1/1000 z tych osób, odwiedza Muzeum Archeologiczne w Antalyi. Szkoda, bo jest to jedno z najlepszych muzeów tego typu w kraju. Kiedy oglądałem dekoracyjne sarkofagi w jednej z sal, nie mogłem wyjść z zachwytu nad kunsztem zdobnictwa i nad dynamiką rzeźb, pokrywającą liczne grobowce. W eleganckich salach muzeum, wystawione są znaleziska od czasów prehistorycznych, po sztukę antyczną -  pochodzące głównie z rejonu Pamfilii. Muzea dla ludzi z reguły są nudne, ale tutaj nawet laik, nie przejdzie obojętnie obok monumentalnych rzeźb w sali bogów, czy teatru z Perge. Bo właśnie większość wspaniałej kolekcji dotyczy tego starożytnego miasta. Piękna jest także rożnego rodzaju ceramika: wazy, naczynia, inne wyroby, wszystko dobrze opisane. Nawet wizyta w sali dziecięcej i obejrzenie rekonstrukcji wspomnianego Perge, teatru w Aspendos, czy jednego z najstarszych miast świata – Çatalhöyϋk, daje wiedzę i wyobrażenie na temat starożytnego bogactwa Turcji. Wizyta w muzeum może być przysłowiową kropką nad „i”, po zwiedzeniu kilku antycznych miast w regionie. Stanowi idealne ich uzupełnienie. Będąc tu naprawdę można docenić antyczne miasta, a nawet rozkochać się w ich sztuce…

Zamek zdobyty! :)
Zamek zdobyty! :)

Zamek w Anamurze i nie tylko…

Miasto Anamur, to kolejne miejsce do którego dociera niewielu turystów, a szkoda… Znajdujący się w jego okolicach zamek, to wyjątkowa w skali kraju budowla i jedna największych tego typu w rejonie Morza Śródziemnego. Anamur leży spory kawałek od znanych kurortów Riwiery i niewielu jest tam po drodze. Prowadzi do niego też trudna trasa. Ale właśnie ta droga – kręta i prowadząca wysokim klifem nad morzem, jest już nie lada atrakcją. Strome klify wchodzą głęboko do morza, a pomiędzy nimi ukryte są liczne dzikie plaże. Tafla turkusowej wody kusi, aby zejść z drogi na dół i popływać w samotności – z dala od zgiełku kurortów… Jadąc tak tą drogą, mijamy dodatkowo rozległe plantacje bananów, które co chwilę sprzedają lokalni mieszkańcy. Warto się zatrzymać i zjeść słodkiego – dojrzewającego w słońcu banana, którego nie dostaniecie w Polsce, bo nie spełnia on unijnych wymogów… W pięknym mariażu gór i morza, dojeżdżamy do Anamuru – miasta, w którym można wypocząć na licznych plażach. Kurort ma zdecydowanie prowincjonalny charakter. Plaże są niemal puste i z reguły wypoczywają na nich Turcy. Wszystko było by dobrze, gdyby tylko nie śmiecili tak dookoła. Ale u Turków to niestety częste…

Piękna droga nad turkusowym morzem

Kawałek za miastem jest Mamure Kalesi – czyli tytułowy zamek. Na plażach całego świata dzieci i nie tylko, budują zamki z piasku. Tutaj macie realny – potężny zamek dosłownie na samej plaży! Widok od strony można jest naprawdę imponujący i chyba czegoś takiego do tej pory jeszcze nie widziałem. Doskonale zachowane mury obronne i liczne wieże, idealnie nadają się na spacery i podziwiane zamku i rozległej z niego panoramy na góry i morze. Stąd można zobaczyć już nieodległy Cypr… Zamek jest obecnie w renowacji (wrzesień 2016) i można go oglądać tylko z zewnątrz od strony morza. Ale jak się postaracie, to wystarczy wspiąć się na niewysoką skałę, przejść wewnątrz przez pierwsze mury na kolejne obwarowania, skąd można już oglądać dziedzińce, meczet, który jest w środku i wspomniane widoki. Całość idealnie nadaje się na jakiś plener filmowy… Wracając z Anamuru, koniecznie trzeba wstąpić do Anamurium. Są to ruiny dawnego miasta, rozrzucone na dużym terenie nad morzem. Choć tablice informacyjne mówią o zabytkach z III czy V w n.e., oglądając to miejsce ma się wrażenie, jakby ludzie opuścili je może ze 100 lat temu. Naprawdę ma klimat… Tym bardziej, że po zwiedzaniu, można sobie popływać na okolicznej plaży. To samo tyczy się zamku.

Ładnie położone ruiny Anamurium

Starożytne miasto Selge

Jeśli nie jesteście historykami sztuki czy archeologami, to pozostałości Selge Was rozczarują. Ale to miejsce trzeba koniecznie zobaczyć, bo prowadząca do niego droga, należy do najpiękniejszych na Tureckiej Riwierze. Większość turystów przybywa w to miejsce na rafting na rzece Köprüçay, który pomijając „masowość imprezy”, faktycznie jest świetną atrakcją. Ale nie wielu z nich, dociera do Selge. Ale od początku… Przekraczając wąski i długi na 14 m most nad dawną rzeką Eurymedon (obecnie Köprüçay), przejedziecie zapewne najstarszy most w Waszym życiu… To niewiarygodne, ale ta przeprawa ma jakieś 1800 lat! Warto się tu zatrzymać i z okolicznych skał, obejrzeć ładnie rozpięty nad głębokim kanionem rzeki most. Zresztą zanim dotrzecie do mostu, przed rozwidleniem dróg, warto skręcić w prawo i kawałek dalej zostawić auto na poboczu. Schodząc w dół można zajrzeć w stromy wąwóz Kanionu Köprülü i zobaczyć kilka wpadających do rzeki wodospadów. Droga od mostu do starożytnego miasta Selge jest kręta i niezwykle widokowa. W zasadzie co chwilę chce się tu zatrzymywać, bo z każdym zakrętem panorama na okolicę jest coraz ładniejsza. Do tego można zobaczyć coś, co niektórzy nazywają „Zieloną Kapadocją” – a mowa tu o charakterystycznych formacjach skalnych, które towarzyszą nam na trasie. Podobne są do tych jakie można spotkać u nas w Górach Stołowych lub w czeskim Skalnym Mieście. Dodatkowo po lewej stronie, wije się głęboki, porośnięty iglakami wąwóz, który urozmaica szeroką panoramę na góry, które mamy po prawej. Ta „triada”: panorama na góry, kanion i ciekawe formacje skalne, dostarcza niesamowitych wrażeń krajobrazowych!

Piękny Kanionu Köprülü

Po dotarciu do wioski Altınkaya (na terenie której znajdują się ruiny Selge), najlepiej od razu kierować się w stronę widocznego w oddali teatru. Zostawiając auto gdzieś obok wiejskich domów, dalej należy podejść pieszo (w momencie mojej wizyty wykładano polną drogę kostką). Teatr nie jest tak dobrze zachowany, jak ten w Aspendos czy Pamukkale, ale panorama z niego dookoła jest imponująca! Gdyby nie wiekowe Turczynki próbujące sprzedać coś lokalnego, można by bez przeszkód cieszyć się widokiem spokojnej wioski i pięknych gór. Dlatego najlepiej od razu kupić drobną pamiątkę i mieć czas na widoki. Pozostałe elementy dawnego miasta są mocno zniszczone i dla laika, niemal nie do odnalezienia. Mimo to, warto udać się na spacer po sennej miejscowości. Droga powrotna raz jeszcze dostarczy niezapomnianych widoków…

Antyczny teatr w Selge

Do przedstawionych tu miejsc, wypadałoby dołożyć Termessos, o którym pisałem już w relacji Odkrywam Turecką Riwierę część I. To starożytne miasto jest najpiękniej położone w tej części wybrzeża i idealnie wpisuje się w tytułową Pamfilię. No bo właśnie Pamfilia, to dawna nazwa regionu, którym dziś nazywany jest mniej więcej obszar Riwiery Tureckiej. Ale, że opisane tu miejsca, rzadko bywają celem turystycznych wizyt, to i tytuł wpisu musiał być nieco bardziej tajemniczy ;). Odwiedzając jedno z nich (a najlepiej wszystkie), będziecie mieli okazję poznać mało znane atrakcje starożytnej Pamfilii, których zapewne, nie widzieli Wasi sąsiedzi… ;).