facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Wykorzystywanie zwierząt w turystyce odbywa się na wielką skalę. Przy okazji wakacyjnych wyjazdów każdy z nas musi rozważyć, czy nie przyczynia się do ich cierpienia. Wyłapywanie zwierząt z natury, pełna okrucieństwa brutalna tresura, bicie ich, okaleczanie, trzymanie w złych warunkach, głodzenie – to spotyka wiele gatunków wykorzystywanych w turystyce, takich jak słonie, tygrysy, czy małpiatki.

W naturze to nie jest możliwe…
W naturze to nie jest możliwe…

Jak rozpoznać nieetyczną atrakcję? Wskazówką jest bezpośredni kontakt ze zwierzęciem – dla każdego dzikiego zwierzęcia jest on zły. Jeśli „atrakcja” umożliwia nam dotknięcie, pogłaskanie czy nakarmienie takowego, powinna nam się włączyć czerwona lampka. Dzikie zwierzę powinno pozostać dzikie. Wyłapywanie go z jego siedliska jest nienaturalne, wywołuje stres, często jest przyczyną znacznego cierpienia fizycznego, a w niemal każdym przypadku uniemożliwia mu powrót do natury i zaburza bioróżnorodność. Także pseudo rezerwaty tworzące złudne wrażenie naturalnych siedlisk, ale umożliwiające kontakt ze zwierzętami są szkodliwe i nie są prawdziwymi instytucjami ochrony przyrody. W tej relacji opiszę Wam kilka popularnych „atrakcji turystycznych” z wykorzystaniem zwierząt, z które przyczyniają się do ich cierpienia, z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy.

Aby pojeździć sobie na słoniu…
Aby pojeździć sobie na słoniu…

Pseudo rezerwaty, sierocińce i nienaturalne interakcje z dzikimi zwierzętami

Na początek niby niewinna, urocza przejażdżka na słoniu, tak popularna w krajach azjatyckich. Należy podkreślić, że każdy, ale to każdy słoń który daje się dosiąść, cierpiał katusze. Słoń to mądre, wrażliwe zwierzę, żywiące ludzkie uczucia. By zmusić to potężne zwierzę do osiodłania, należy go złamać. Jak to się robi? Bijąc go od małego batogami, ciągnąc łańcuchami. Życie to nie cyrk albo „W pustyni i w puszczy”. Żaden słoń dobrowolnie nie da na sobie jeździć. To nie koń, to nie wielbłąd – to zwierzę cierpiące najbardziej na nieodpowiedzialnej turystyce.

Zwierzę trzeba najpierw brutalnie złamać…
Zwierzę trzeba najpierw brutalnie złamać…

Słonie cierpią nie tylko za sprawą jazdy na nich. Zwierzęta te często wykonują cyrkowe sztuczki, do nauczenia się których były bite i głodzone. Zdecydowanie należy odróżniać miejsca turystyczne, gdzie można podziwiać słonie podczas śniadania i kąpieli, wykąpać się z nimi, a nawet je umyć, od prawdziwych placówek które pomagają chorym lub osieroconym słoniom. Niestety najczęściej spotykane są pseudo rezerwaty, które mają urozmaicić program wycieczki lub wakacyjną ofertę biur podróży. W takich miejscach słonie są bite i zmuszane do chodzenia jeden za drugim tam, gdzie wskaże strażnik. W tym do wodopoju, gdzie czekają turyści i gdzie słonie dostają jeść – oczywiście tylko wtedy, gdy turyści patrzą. W niby rezerwatach, których pełno jest w Tajlandii, czy na Sri Lance, ma miejsce karmienie słoni z ręki, skuwanie ich łańcuchami, kąpiele z nimi, popędzanie je batem i bicie za to, że stoją tyłem do turystów. To nie są w żadnym wymiarze dobre miejsca i nie można z nich korzystać.

Potem ustawi się jak tylko turysta będzie chciał…
Potem ustawi się jak tylko turysta będzie chciał…

Problem pseudo rezerwatów i nienaturalnych interakcji zwierząt z człowiekiem dotyczy nie tylko słoni, ale m.in. tygrysów, małp, zwierząt z afrykańskiego safari: lwów, gepardów, żyraf itd. Co można zrobić w zamian tego? Wybierać tylko prawdziwe rezerwaty, gdzie zwierzęta żyją wolno i podziwia się je z daleka – jak na safari. Albo instytucje, których misją jest ich ochrona zwierząt, które to zajmują się zwierzętami osieroconymi i sukcesywnie pomagają im wrócić do naturalnego środowiska. Dziką przyrodę najlepiej obserwować z daleka, a nie ją kontrolować przez skuwanie, batożenie, odurzanie różnego rodzaju środkami i wystawianie ich na nienaturalną interakcję z turystami.

Wakacyjne zdjęcia z małpami, dzikimi kotami, wężami oraz innymi, odurzonymi zwierzętami

Wyłapywanie dzikich zwierząt, by ludzie robili sobie z nimi zdjęcia, jest prawdziwą plagą. Kłusownicy i nielegalni handlarze doprowadzają do śmierci tysięcy zwierząt poprzez wyrywanie ich z naturalnego środowiska i traktowanie jak maskotki. W Azji Południowo-Wschodniej, m.in. w Tajlandii, na plażach często widuje się kłusowników z lori kukang (cena za zdjęcie 3-5$).

Insta fotka przerażonego malucha…
Insta fotka przerażonego malucha…

Te typowo nocne zwierzęta są przerażone kontaktem z człowiekiem, nigdy nie wracają do naturalnego środowiska i giną przez samolubne instagramowe zachcianki turystów. Podobnie jest z lemurami na Madagaskarze. Bajka „Madagaskar” zapoczątkowała piekło filmowych „Julianów” – lemurów katta. Kłusownicy oferują turystom głaskanie lemura, a zwierzęta trafiają potem do ośrodków ochronnych, gdzie dochodzą do siebie. Wszelkie miejsca, gdzie można bez oporu dokarmiać i głaskać lemury, nie mają nic wspólnego z dobrem tych zwierząt. Lemury zawsze chętnie spałaszują orzeszka, rodzynki, czy banana, jeśli im się go zaoferuje. To nie znaczy, że jest to dla nich dobre. Przekarmianie ich na poczet zarabiania jest nieetyczne i nie powinno mieć miejsca. Nie mówiąc o kontakcie z człowiekiem non-stop, ciągłym głaskaniu tych zwierząt i spoufalaniu się z dziką przyrodą.

W klatce ciało się nie wygina śmiało…
W klatce ciało się nie wygina śmiało…

Okropne jest także robienie sobie zdjęć z tygrysami, lwami i innymi dużymi drapieżnikami. Są one trzymane od małego na uwięzi i faszerowane lekami, które otępiają je i wpływają źle na ich zdrowie. Wszystko to robione jest po to, by otępić zwierzę, uśpić jego naturalny, dziki instynkt, dzięki temu turysta może przywieść sobie „extra” pamiątkę z wakacji.

Skute łańcuchami i odurzone narkotykami…
Skute łańcuchami i odurzone narkotykami…

Nie można także robić sobie zdjęć z wężami. To „atrakcja” spotykana często w Azji oraz w popularnych kurortach Morza Śródziemnego. Węże te, to zazwyczaj dusiciele które są tak skonane przez podawaniem ich sobie z rąk do rąk, że nie mają siły nawet owinąć się wokół ciała turysty, gdzie w naturalnym środowisku bez problemu są w stanie zadusić ofiary znacznie większe od siebie. Podobnie ma się sprawa z małymi krokodylkami, które mają zaklejoną taśmą szczęki. Widząc na wakacjach oferowane tego typu usługi, w żadnym wypadku nie należy z nich korzystać.

Zakleić paszczę żeby mieć zdjęcie…
Zakleić paszczę żeby mieć zdjęcie…

Delfinariom mówimy nie!

Delfiny to niezwykle inteligentne zwierzęta, u których dowiedziono występowanie zaburzeń w zachowaniu w wyniku przebywania w zbyt ciasnych delfinariach. Osowiałość, otępienie, bicie głową w ściany basenu, odmawianie przyjmowania pokarmu – to wynik złego traktowania w instytucjach, gdzie delfiny są jedynie zabawką do wykonywania sztuczek, a nie otrzymują odpowiednich warunków i opieki. Już samo wyłapywanie tych zwierząt budzi kontrowersje. Rybacy w łodziach powodują hałas stukając młotkami w metalowe rury zanurzone w wodzie, co bardzo wrażliwe na dźwięki delfiny prowokuje do ucieczki i pozwala skierować w stronę zatoki. Następnie delfiny są zabijane głównie dla mięsa lub sprzedawane właśnie do delfinariów.

Brutalne we krwi łapanie…
Brutalne we krwi łapanie…

Delfin jako bardzo socjalne, rodzinne zwierzę, po wyłapaniu jest oderwany od członków swojej rodziny i szkolony gdzieś sam daleko, pośród obcych delfinów w ciasnym basenie. Żeby to zrozumieć wyobraźcie sobie siebie… Jesteście pasjonatami podróży, wielkich przestrzeni i macie silne więzi z rodziną. I nagle ktoś porywa Was od tej rodziny, zamyka w ciasnym pokoju, uniemożliwiając do końca życia jakiekolwiek podróżowanie. Dodatkowo zamiast kontaktu z rodziną, dostajecie do pokoju obcego człowieka, z którym musicie nawiązać niemal miłosną relację i ćwiczyć z nim jakieś sztuczki dla uciechy gawiedzi… jak Was do tego zmotywować? Będą Was głodzić… Będą karmić zdechłymi rybami, gdzie delfin w naturalnym środowisku poluje na różne żywe organizmy! Takie praktyki dla szalenie mądrego i socjalnego zwierzęcia, to dramat w czystej postaci…

I ludziom uciechy dawanie…
I ludziom uciechy dawanie…

Należy zatem unikać miejsc, gdzie na pierwszy plan wychodzi zarabianie pieniędzy, a pokazy delfinich sztuczek w ciasnych zbiornikach odbywają się jeden za drugim. Pokazy delfinów są bardzo popularne wszędzie tam, gdzie turyści jeżdżą na wakacje m.in. w Turcji, Egipcie, Hiszpanii. Zdecydowanie lepiej jest oglądać delfiny jak i inne ssaki morskie, w ich naturalnym środowisku – bo nie ma czegoś takiego jak dobre, sztuczne miejsce do oglądania delfinów czy także orek. A już szczytem hipokryzji jest promocja takich ośrodków, jako miejsc w których dba się o nie i promuje miłość do nich…

Przejażdżki na koniach i wielbłądach

Konie, wielbłądy, ale też np. osły, to zwierzęta wykorzystywane przez człowieka od tysiącleci do przewozu dóbr i ludzi, ale także w rolnictwie czy górnictwie. Owszem, są zdolne do przewożenia ciężarów i pokonywania znacznych odległości. Ale wszystko ma swoje granice. Zwierzęta juczne i pociągowe to żyjące, czujące stworzenia i też mają swoje granice. Ich wykorzystywanie nie może się odbywać nieodpowiedzialnie i w niekontrolowany sposób. Innymi słowy: o ile nie ma nic złego w przejażdżce na wielbłądzie, o tyle skala, na jaką wykorzystywane są te zwierzęta w krajach takich jak Egipt, Tunezja, czy Maroko, jest ogromna i niewiele już ma wspólnego z dobrem zwierząt. Jeśli wielbłąd wyrywa się, wierzga, pluje, kopie, może to świadczyć o tym, że jest eksploatowany ponad swoje siły i nie powinniśmy go dosiadać. W zapewnienia, że „wszystko jest w porządku i on tak ma” nie możemy wierzyć.

Można ale z rozwagą…
Można ale z rozwagą…

Trudniejsza w ocenie jest sprawa koni wykorzystywanych przez ludzi. Wszak koń od tysiącleci służył człowiekowi na szereg sposobów, od ciągnięcia pługa po udział w bitwach. Ale jak każde zwierzę także jest żyjącą istotą i ma swoje limity. Nie można się nazywać odpowiedzialnym turystą dosiadając konia, który dowiezie nas do bazy pod Mt Everestem, co nie jest dla niego naturalnym środowiskiem. Żeby nie szukać tak daleko – nie może siebie nazwać wrażliwym i etycznie postępującym turystą nikt, kto wsiada na bryczkę na Morskie Oko, a jest w stanie dojść tam sam. Niestety co jakiś czas w Zakopanem z wycieńczenia pada kolejny koń – obrońcy praw zwierząt od lat apelują o poprawę sytuacji pracujących w górach zwierząt. Warunki pracy koni od dłuższego czasu budzą wątpliwości. Zdarza się, że koń mdleje – wtedy odsyłany jest na tygodniowy „urlop wypoczynkowy”. Jeśli to nie pomoże, to przeładowane i przemęczone zwierzęta są nieprzydatne do pracy i trafiają na rzeź.

A nie można by tak pieszo w te góry?
A nie można by tak pieszo w te góry?

Dokarmianie zwierząt jako dodatek do wycieczki

Dokarmianie zwierząt jest prawdziwą plagą – nie tylko w ogrodach zoologicznych, ale w naturze i to na całym świecie. Na przykład gdy w Azji małpa wskoczy na płynącą lasami mangrowymi łódkę, organizator wycieczki nie tylko jej nie odgania, ale sam przywołuje ciastkami i chlebem, bo wie że „spodoba się to” turystom i uznają to oni za atrakcję. Dokarmianiem zwierząt handluje się na całym świecie, a odbywa się to dla nich z ogromną szkodą. Nie szukają pożywienia same, a uzależniają się od człowieka. Są przekarmiane, spożywają nieodpowiedni dla nich pokarm, w efekcie chorują i umierają. Każde dzikie zwierzę musi zdobywać pokarm samo.

Dokarmianie równa się zwierząt w naturze zabijanie…
Dokarmianie równa się zwierząt w naturze zabijanie…

Smutnym przykładem przekarmiania zwierzęcia w celach turystycznych i biznesowych jest przypadek ssaka odpowiedzialnego za najdroższą kawę świata. Łaskunek jawajski jest jednym z podgatunków łaskunów – niewielkich, nocnych ssaków drapieżnych. Zamieszkuje lasy deszczowe zachodniej Jawy, jest mało poznany i prowadzi samotniczy tryb życia. Przez wiele lat nie był obserwowany, co rodziło obawy o jego wyginięcie. Niestety człowiek przyczynił się do spadku jego populacji w naturze oraz wykorzystywania go w produkcji kawy kopi luwak, powstającej z ziaren kawy wydalanych przez łaskuny. Jej wysokie ceny i popyt zachęcają producentów do zamykania różnych gatunków łaskunów na farmach w ciasnych klatkach i przekarmiania ich ziarnami kawy. Wycieczki na farmy kawy kopi luwak niestety nadal są popularne, szczególnie na Jawie i Bali w Indonezji. Kawa, która swoją wysoką cenę zawdzięcza cierpieniu zwierząt, nie jest warta kupowania. W zamian można wybierać inne równie smaczne gatunki kaw, przy których produkcji aktywizowana jest lokalna społeczność, co pozwala godnie żyć jej mieszkańcom i uchronić męczone zwierzęta. Dokarmianie to krzywdzenie zwierząt.

Kawa cierpienia nie warta…
Kawa cierpienia nie warta…

Pokazowe walki i pamiątki ze zwierząt

Z odległych krajów nie wolno przywozić takich pamiątek jak skóry, zęby, czy pazury. Podobnie z nalewkami z zanurzonym z nich wężem lub skorpionem, z maściami z żółcią niedźwiedzia, koralowcami, czy nawet muszlami.

Alkohol szkodzi nie tylko zdrowiu – ten także zwierzętom…
Alkohol szkodzi nie tylko zdrowiu – ten także zwierzętom…

Wciąż pojawiają się też nowe pomysły na „żywe pamiątki turystyczne”. W ostatnim czasie modne w Chinach są breloki z żywymi zwierzątkami w środku. Ten okrutny i bezsensowny proceder polega na zamykaniu małych żółwi i jaszczurek w breloczkach lub w etui na telefon, które mogą tam przeżyć nie dłużej niż dwa miesiące. Oczywiście przez cały ten czas nie mogą się niemalże poruszyć. Żółwie i jaszczurki przez kilka tygodni próbują w męczarniach wydostać się na zewnątrz, podczas gdy stanowią atrakcyjną pamiątkę z wakacji lub niecodzienną ozdobę telefonu komórkowego. Następnie martwe zwierzątko trafia do śmieci.

Idiotyczna pamiątka…!
Idiotyczna pamiątka…!

Innym skrajnym przypadkiem wykorzystania zwierząt w turystyce są pokazy walk zwierząt, jak choćby zawody bokserskie orangutanów organizowane w Tajlandii. Orangutany mają założone rękawice bokserskie i zmuszane są do walk pseudo muay thai ku uciesze gawiedzi (bilety 20-30$). To szokujący obrazek wprost z Bangkoku. Nie ma słów, by określić jak bardzo zdemoralizowani są twórcy tego piekła dla zwierząt. Cegiełkę do ich katorgi dokłada każdy, kto płaci za bilet do tego typu miejsc. Nielegalne walki zwierząt dotyczą także m.in. kogutów i psów – te popularne są m.in. w Ameryce Południowej. Natomiast w walkach kogutów w Indonezji, pod koniec starcia przyczepia się dominującemu kogutowi noże do stóp, by podczas „finałowego ciosu” zadał śmierć słabszemu kogutowi – a wszystko dla obstawiającej zakłady widowni.

Idiotyczna atrakcja…!
Idiotyczna atrakcja…!

Rocznie na świecie podróżuje około 1,5 mld ludzi. Popyt rodzi podaż ofert. Wyobraźcie sobie ilu z nich bierze udział w dowolnym z wyżej opisanych procederów… Napędzane tego typu przez turystów „atrakcje”, powodują wzrost takich praktyk, pseudo ośrodków dla zwierząt, a w konsekwencji ich wykorzystywanie. Należy o tym pamiętać za każdym razem kiedy jesteśmy na wakacjach, czy podczas egzotycznej podróży. Z etyką nie ma nic wspólnego jazda na słoniu, zdjęcia ze śniętym tygrysem czy lwem, oklaskiwanie małpki na sznurku robiącej fikołki – to cierpienie zwierząt w czystej postaci. To nie jest „fajna atrakcja”, to nie jest „turystyka”. Żaden człowiek nie może nazywać siebie świadomym i odpowiedzialnym turystą biorąc udział w takich procederach. W dobie panującej „mody” na wakacyjne „zdjęcie ze zwierzątkiem”, warto się zastanowić nad tego typu atrakcją…

Czyż oglądanie zwierząt w naturze nie jest wystarczająco piękne?...
Czyż oglądanie zwierząt w naturze nie jest wystarczająco piękne?...