facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W swojej pracy pilota wycieczek, setki razy słyszałem pytanie: „A w którym kraju się Panu najbardziej podoba?”. Albo: „W którym chciałby pan zamieszkać?”. I o ile na drugie pytanie zawsze odpowiadam „Polska” – w której mieszkam i nie zamieniłbym na żaden inny kraj😊, to na pierwsze pytanie nie mam odpowiedzi. Świat jest pełen pięknych miejsc w różnych krajach, i wiele z tych państw jest szalenie ciekawych. Są jednak kraje, w których moje serce bije szybciej niż gdzie indziej i które darzę szczególnym sentymentem… I na pewno należy do nich Nowa Zelandia! Powodów ku temu jest wiele. Choćby mentalność narodu (który sam siebie określa mianem „Kiwi”), polegająca m.in. na miłości do wszelakich aktywności na świeżym powietrzu. Nieśpieszny sposób ich życia i odpowiedni balans między pracą – a czasem wolnym. Do tego ogromne, puste przestrzenie – dające wytchnienie od zgiełku i zieleń pagórków, na których pasie się mnóstwo gospodarskich zwierząt, czego nie zobaczymy już „w ucywilizowanym świecie”. Alpy Południowe i okoliczne jeziora – kocham! Do tego najlepsza na świecie kawa flat white i… ta świadomość, że jesteś totalnie na końcu świata…

U wrót najpiękniejszego fiordu Nowej Zelandii
U wrót najpiękniejszego fiordu Nowej Zelandii

Są jeszcze inne powody, a kilka z nich wymieniam w tym wpisie. Są to miejsca, które absolutnie powinniście zobaczyć, przybywając do kraju którego różnorodność krajobrazu jest tak niesamowita, że niewiele innych może się takową pochwalić, zwłaszcza przy relatywnie małej powierzchni. Zapraszam w podróż po topowych atrakcjach Nowej Zelandii!

Geotermalne piękno Nowej Zelandii
Geotermalne piękno Nowej Zelandii

Rotorua

Nowa Zelandia ewidentnie kojarzy się z gejzerami i kolorowymi źródłami gorącej wody. To efekt wchodzenia płyty pacyficznej pod płytę australijską, choć rdzenni mieszkańcy tych wysp – Maorysi, mają w swoich legendach na ten temat inne zdanie 😉. Płyty te nachodzą na siebie w okolicy Płaskowyżu Rotorua, tworząc w tym regionie wiele fantastycznych krajobrazów. Jednym z takich miejsc jest region geotermalny Wai–O–Tapu. Podgrzewana przez magmę woda, przesącza się przez bogate w minerały skały i tworzy fantastycznie kolorowe jeziorka.

Gorące i kolorowe
Gorące i kolorowe

W tej samej okolicy, regularnie przy pomocy ludzi około 10:15, wybucha gejzer Lady Knox. A pomoc ta polega na wsypaniu w odpowiednim momencie roztworu mydła, jak to uczynili niegdyś przypadkiem więźniowie, piorący swoją odzież w gorących źródłach. Dziś nie więźniowie - a pracownicy parku robią to samo, a reakcja chemiczna, zapewnia widowiskową regularność wybuchu i mydlane bąbelki po takim show.

Niezawodny gejzer Lady Knox
Niezawodny gejzer Lady Knox

Drugim geotermalnym cudem (prywatnie moim ulubionym) tuta,j jest region Waimangu. Poza wytyczonym szlakiem, to niemal nietknięty krajobrazowo obszar termalny, pełen gorących strumieni i kraterowych jeziorek. Wulkaniczna dolina jest porośnięta bujną roślinnością, a całość wygląda jak z innego świata! Na końcu szlaku znajduje się Jezioro Rotomahana, po którym płynie się małym statkiem, oglądając majestatyczny wulkan, kipiące gejzery i parujące od gorąca skały.

Na szlaku w Waimangu
Na szlaku w Waimangu

Na koniec warto wspomnieć, że Rotorua to także największe dziś skupisko rdzennych mieszkańców wyspy – Maorysów. Ich szalenie ciekawej kulturze, która przejawia się między innymi w charakterystycznych tatuażach oraz niezwykle wyrafinowanych rzeźbach w drewnie, można się przyjrzeć w Te Puia, który to jest także kolejnym regionem geotermalnym okolic Rotorua. Kolacja u Maorysów z pokazem charakterystycznej Haki, na długo pozostanie w pamięci.

Na spotkanie z Maorysami
Na spotkanie z Maorysami

Tongariro

Pozostajemy nadal na Północnej Wyspie. Park narodowy Tongariro, to jeden z najstarszych na świecie parków narodowych (UNESCO). Zespół trzech wulkanów, to pozornie jałowy krajobraz nagich, wulkanicznych skał, mieniących się różnymi kolorami. To także jeden z najważniejszych ośrodków narciarskich w kraju i piękny w swojej surowości – 16 km długości szlak Tongariro Crossing. Surowość i diaboliczność tego krajobrazu, posłużyła jako sceneria dla Krainy Mordoru, w filmie Władca Pierścienia. A idealnie symetryczny stożek Wulkanu Ngauruhoe, jest filmową Górę Przeznaczenia, do której Frodo Baggins, miał dotrzeć ze słynnym pierścieniem władzy. Patrząc na ten wulkan, wyobraźnia sama dodaje obraz górującego nad wszystkim oka Saurona, a w uszach dźwięczą słowa Golluma: „my precious”…

Wulkaniczne pustkowia Tongariro
Wulkaniczne pustkowia Tongariro

Hobbiton

Trylogia Władca Pierścienia (trzecia część 11 Oskarów!), rozsławiła krajobrazy Nowej Zelandii w świecie i napędziła ogromny biznes turystyczny w kraju. Choć w filmie wykorzystano wiele tutejszych krajobrazów, to jednak większość scen była kręcona w studiach filmowych w Wellington. Jakie więc było rozczarowanie tysięcy fanów trylogii Tolkiena, kiedy przybywali do Nowej Zelandii i na miejscu nie mogli odnaleźć ojczyzny Elronda – Rivendel (PN Kaitoke), rzeki Anduiny z posągami Argonath (Milford Sound), Las Fangorn, będący ojczyzną Entów, gdzie Mery i Pippin przekonywali Drzewca, żeby wziął udział w bitwie w Helmowym Jarze (okolice Te Anau), i wiele, wiele innych… Zagorzała grupa fanów, pisała nawet petycje do lokalnych władz, żeby ustawić tablice informacyjne, a geograficzne i historyczne nazwy, zamienić na te, pochodzące z epickiego świata fantastyki 😊.

Shire Bilbo i Froda Bagginsów 😉
Shire Bilbo i Froda Bagginsów 😉

Jest jednak miejsce, które wypisz wymaluj wygląda jak w filmie. Nie zostało zdemontowane i ogromnie cieszy wszystkich fanów Hobbitów, a nawet i tych, którzy filmu nie znają, albo już nie pamiętają. To Hobbiton – czyli sielankowe Shire – miejce zamieszkania Bilba i Frodo Bagginsów, Sama, a prywatnie farma Pana Alexandra, którą reżyser Peter Jackson wypatrzył z helikoptera, szukając plenerów do filmu. Kilkadziesiąt domków z kolorowymi drzwiami, małe stoliki z imitacjami żywności, warzywne ogródki, filmowa karczma i młyn wodny – wszystko razem wygląda niezwykle uroczo, jakby faktycznie Hobbity tu były. A wrażenie to potęgują niedawno otwarte dwa domki, gdzie po wejściu do środka, każdy przenosi się do krainy baśni…

Zapraszam do hobbickiego domu 😉
Zapraszam do hobbickiego domu 😉

Auckland

Na koniec być może Was zaskoczę, bo i sam jestem zaskoczony… Przerośnięte w stosunku do małomiasteczkowych miejscowości na wyspach Auckland, pełne zgiełku w centrum, konsumpcjonizmu i wydawać by się mogło, że całkiem nie w stylu „Kiwi”, po kilku wizytach przypadło mi do gustu. Położone na wielu zielonych, wulkanicznych pagórkach i otwarte na morze z dziesiątkami zatok, ładnie się prezentuje. Jego zabudowa (choć miejscami koszmarna), to w takich dzielnicach jak choćby Devonport czy Parnell – pełna jest pięknych, wiktoriańskich rezydencji. Nowoczesna marina, smukła wieża widokowa, świetne wystawy muzeów marynistycznego i historycznego oraz liczne bary i restauracje w centrum – nie pozwalają się tutaj nudzić. Jest coś w tym największym polinezyjskim mieście na świecie…

Jedna z wielu panoram Auckland
Jedna z wielu panoram Auckland

Queenstown

Pora przeskoczyć na Południową Wyspę, bo Nowa Zelandia nie istnieje bez Wyspy Południowej - jak i Południe, nie istnieje bez Wyspy Północnej. Więc koniecznie musicie zobaczyć obie wyspy! A zaczniemy od „turystycznej perły południa”, nazywanej „Saint Moritz na Antypodach”, a po naszemu byłoby „nowozelandzkie Zakopane” 😉. Queenstwon ma wszystko co jest potrzebne, aby być świetnym kurortem turystycznym. Fantastyczne położenie u stóp Alp Południowych i nad wodami Jeziora Wakatipu. Dostęp do stoków narciarskich i widokową kolejkę gondolową. Kilometry turystycznych szlaków i wszelkie możliwe aktywności: kajakarstwo, żeglarstwo, windsurfing, lotniarstwo, narty wodne, spływy łodzią, kanioning, rafting, żeglowanie, skoki na bungee, paralotniarstwo, skoki spadochronowe, widokowe loty, po wycieczki zabytkowym parowcem i łowienie pstrągów. To ojczyzna sportów ekstremalnych i wszelakiej aktywności… Tutaj nie można się nudzić!

Gdzie jest Robert? 😉
Gdzie jest Robert? 😉

Góra Cooka

Dla tych którzy szukają niesamowitych wrażeń, ale może zdala od zgiełku kurortów – jest Park Narodowy Góry Cooka. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Nowej Zelandii! Ciągnie się 80 km wzdłuż Alp Południowych i obejmuje 140 szczytów powyżej 2000 m wysokości. Ponadto liczne lodowce - w tym największe w kraju jak Lodowiec Tasmana, (29 km dł., miejscami 3 km szer., grubość lodu osiąga 600 m!). Trekkingi, narciarstwo, widokowe loty helikopterem – przestrzeń, cisza i fenomenalny krajobrazy na górze treningowej pierwszego zdobywcy Mt. Everestu – Edmunda Hilarego.

Trekking z widokiem na Górę Cooka
Trekking z widokiem na Górę Cooka

Jezioro Tekapo

…i nie tylko ono, bo Nowa Zelandia (zwłaszcza Wyspa Południowa) jest pełna pięknych i głębokich jezior, które w połączeniu z górami, tworzą zapierające dech w piersiach krajobrazy! Szlaki trekkingowe, rejsy i sporty wodne, czy nawet zwykła przejażdżka autem drogami wzdłuż tych jezior, dostarcza wielu estetycznych wrażeń. Po dniu takiej krajobrazowej uczty, patrzycie na zachodzące nad górami słońce, siedząc na tarasie swojego apartamentu nad jednym z pięknych jezior. Zapada noc, która rozświetla się nad waszymi głowami tysiącami gwiazd – jak miewam choćby nad Jeziorem Tekapo…

Piękno nowozelandzkich jezior…
Piękno nowozelandzkich jezior…

Milford Sound

Na koniec przysłowiowa „wisienka”… 120 km drogi z Te Anau do Milford Sound, to jedna z najpiękniejszych dróg w Nowej Zelandii i jedna z najpiękniejszych w moim życiu… Prowadzi najpierw brzegiem jeziora, po czym zagłębia się gęstym lesie, by wyprowadzić nas na ogromną, trawiastą dolinę, pośród stromych gór. Kawałek dalej, góry te fantastycznie odbijają się w tafli wody małych stawów. Następnie znów wjeżdżamy w las, który gęstnieje i przeobraża się jakby w jurajską puszczę… Kiedy droga ponownie otwiera się na góry, te stają się wysokie, strzeliste, a po ich ścianach spływają dziesiątki wodospadów! To wszystko to dopiero początek, bo na końcu tej fantastycznej drogi, czeka rejs statkiem przez 16 km fiord, który autor Księgi Dżungli, Rudyard Kipling – nazwał „8 cudem świata”. Strzeliste góry, bujna roślinność i kilkuset metrowe wodospady z hukiem spadające z pionowych ścian w wody fiordu – na zawsze pozostaną w waszej pamięci… Musicie zobaczyć Nową Zelandię!

Magia rejsu Milford Sound!
Magia rejsu Milford Sound!