facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Jeśli macie wolny weekend, taki od wczesnego popołudnia w piątek i chcielibyście się pochwalić znajomym zrobieniem niestandardowej wycieczki w trzech krajach naraz, to mam dla Was propozycję: Szlak Rowerowy Odra-Nysa. Trasa rozpoczyna się u źródeł Nysy Łużyckiej i biegnie jej nurtem do ujścia do Odry i dalej, aż nad Morze Bałtyckie. Mierzy około 640 km i daje możliwości podziwiania górskich krajobrazów Gór Izerskich, nadrzecznych wałów i dolin, parków i lasów, urozmaiconych co jakiś czas urokliwymi miasteczkami, z ciekawą historią. Szlak jest dobrze oznaczony i świetnie utrzymany (zwłaszcza w części niemieckiej). W tej relacji skupię się na jego początkowym odcinku, w sam raz na weekendowy wypad, dla przeciętnie sprawnego cyklisty.

Źródło Nysy w Czechach
Źródło Nysy w Czechach

Z Polski do Czech

Chcąc wyruszyć na szlak od początku – czyli od źródeł Nysy, należy dostać się w okolice czeskiego Jablonec nad Nisou, a konkretnie miejscowości Smrzovka. Trasę planowałem z moim przyjacielem i obaj zdecydowaliśmy się na wariant dojazdowy ze Szklarskiej Poręby, do której dojechaliśmy pociągiem z Wrocławia. 30 kilometrowa trasa ze Szklarskiej Poręby do granicy z Czechami i dalej do źródeł Nysy, to trochę wymagający odcinek przez Jakuszyce, Hararachov i Tanvald. Wysiłek rekompensują widoki Gór Izerskich. Wybrany odcinek dojazdowy do momentu startu, jest dość ruchliwy. Ale od źródeł Nysy, trasa wiedzie już mało ruchliwymi drogami publicznymi, niestety często przeciętnej jakości. Szczęśliwie dalej od Liberca do trójstyku granic, jest już lepiej. Od początku planowaliśmy noclegi na dziko (choć jest to zabronione). Dlatego też pierwszy spędziliśmy gdzieś w na leśnej polanie przed Libercem myśląc, że pozostaniemy niezauważeni. Niestety… „Nadgorliwy” Czech, będąc na spacerze ze swoim psem, zrobił nam ogromną awanturę i zagroził wezwaniem policji. Mieliśmy się pakować i uciekać z miejsca zdarzenia, ale finalnie zostaliśmy na swoim biwaku. Spędziliśmy noc w półśnie, w oczekiwaniu na policję, ale budząc się rano.., nikogo nie było!

Przerwany biwak.., ale gotowanie się udało 😉
Przerwany biwak.., ale gotowanie się udało 😉

Kolejnego dnia czekał Liberec ze swoim ładnym rynkiem i okolicznymi ulicami, zabudowanymi ciekawymi kamienicami. Choć trasa jest dobrze oznakowana, to momentami gubiliśmy się za Libercem, szukając drogi w kierunku Chrząstawy (Chrastava). Ale za to dłużej cieszyliśmy oczy ładną panoramą na szczyt Ještěd. Ale najładniejsze widoki na relatywnie krótkim odcinku w Czechach, to przełom Nysy pomiędzy miejscowościami Machnin i Bily Kostel nad Nisou. Tuż przed miejscowoścą zboczyliśmy z trasy, żeby zobaczyć niewielką Chrząstawę, gdzie trafiliśmy akurat na lokalny festyn z dobrym jadłem!

Na rynku w Libercu
Na rynku w Libercu

Szlak do granicy niemieckiej, ciągnie się wzdłuż Nysy i wchodzi do Żytawy (Zittau) po stronie niemieckiej, mijając bokiem ciekawy tróstyk granic Polski-Czech-Niemiec. Warto więc z niego zboczyć w miejscowości Hradek nad Nisou i zrobić sobie tam symboliczne zdjęcie (choć miejsce jest też widoczne jadąc normalnie szlakiem). Następnie dalej jadąc drogą od Polski, można wrócić na szlak w Zittau.

Symbolicznie na tróstyku granic Polski-Czech-Niemiec
Symbolicznie na tróstyku granic Polski-Czech-Niemiec

Odcinek niemiecki

Oder-Neisse Radweg – tak po niemiecku brzmi nazwa tego szlaku. I właściwie jego większa część biegnie przez Niemcy. I dobrze, bo po przeciętnie zrobionym odcinku czeskim, trasa w Niemczech jest fenomenalna! Asfaltowa droga, doskonale oznakowana, poprowadzona wśród łąk, wzgórz i wałów Nysy i Odry, pozwala jechać przed siebie, bez poczucia jakiegokolwiek zagrożenia i kontaktu z ruchem samochodowym. Można by tak jechać kilometrami… Ale odcinek niemiecki co jakiś czas urozmaicają ciekawe miasteczka, do których na opisywanym odcinku trasy, należy Żytawa (Zittau). Tutaj także trafiliśmy na festyn, więc nie do końca pośród straganów i tłumu ludzi, mogliśmy przyjrzeć się miejskim placom z fontannami i tutejszej zabudowie. Warto zajrzeć do kościoła św. Krzyża, żeby zobaczyć słynną zasłonę wielkopostną (średniowieczne płótno, którym przykrywano ołtarz w okresie Wielkiego Tygodnia przed Wielkanocą).

Planowanie trasy przy solidnym posiłku 😉
Planowanie trasy przy solidnym posiłku 😉

Z Żytawy do Zgorzelca, prowadzi wspomniana już świetna droga rowerowa. W pewnym momencie przebiega malowniczo nad rzeką przez zalesione wzgórza, po czym dosłownie wpada w bramy barokowego klasztoru Marienthal. Po zwiedzaniu klasztoru (darmowe), można odpocząć w niewielkiej kafeterii.

Efektowna fasada klasztoru Mariental
Efektowna fasada klasztoru Mariental

I tak dojeżdżamy do Görlitz czyli Zgorzelca. To jedno z nielicznych miast Niemiec, którym udało się ocalić układ urbanistyczny i zabudowę starego miasta od wojennej pożogi. Dlatego też w odróżnieniu od wielu miast, kamienice stojące wokół historycznego centrum miasta są prawdziwymi, a nie odbudowanymi. Liczba atrakcji tutaj sprawia, że z powodzeniem można by tu spędzić cały dzień. Wymienić by choć: Stary i Nowy Ratusz, Wagę Miejską, kamienicę apteczną, czy Schönhof - najstarszy w Niemczech renesansowy dom mieszczański. Ale my Görlitz znaliśmy już z innych wyjazdów, dlatego po symbolicznym objeździe starego miasta, ruszyliśmy dalej – kierując się do Polski.

Na moście pomiędzy niemieckim Görlitz a polskim Zgorzelcem
Na moście pomiędzy niemieckim Görlitz a polskim Zgorzelcem

Ponownie w Polsce

Mając w pamięci nieudany biwak w Czechach z groźbą mandatu, zrezygnowaliśmy z nocowania na dziko w Niemczech, bo tutaj też „wisiała nad nami” kara w kwocie kilkuset euro, za potencjalnie taki numer… Poza tym i tak w planach trzeciego dnia wycieczki był powrót do Polski, więc ze Zgorzelca, ruszyliśmy w stronę Bolesławca, zahaczając po drodze Lubań. Tym samym pożegnaliśmy Szlak Nysy Łużyckiej, który z Görlitz, biegnie dalej na północ w stronę słynnego Łuku Mużakowa. Tym razem na nocleg wybraliśmy miejsce głęboko w lesie, że nie było opcji by ktoś nas znalazł! Trasa w Polsce prowadziła przez małe miejscowości, staraliśmy się unikać głównych dróg. Pogoda jak co dzień dopisywała.., i w tak słonecznych klimatach dotarliśmy do słynącego z ceramiki i najdłuższego wiaduktu kolejowego w Polsce – Bolesławca. Osobiście bardzo lubię to miasteczko, będące przy okazji początkiem innego, także związanego z rzeką (Bóbr) szlaku rowerowego ER6.

Słoneczny klimat na trasie
Słoneczny klimat na trasie

I tym o to sposobem, można przejechać rowerem trzy kraje w niespełna trzy dni! Poza pagórkowatym odcinkiem w Czechach, trasa jest łatwa, a od Niemiec kapitalnie zagospodarowana. Dlatego też, jeśli nie interesuje Was przekraczanie granic i dotarcie do źródeł Nysy Łużyckiej, to proponuję zacząć szlak w Zittau lub Görlitz po stronie niemieckiej (dojazd pociągiem z Wrocławia). Z noclegu można skorzystać w licznych kwaterach oraz hotelach w Libercu Zittau, czy Görlitz. Poza turystycznym rowerem (może być też gravel, mtb), idealnym kompanem w podróży, będzie mapa wydawnictwa Kompas Oder-Neisse Radweg, która poprowadzi Was jak po sznurku. Udanej wyprawy!

Przekraczanie jednej z trzech granicy
Przekraczanie jednej z trzech granicy