facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Jako pracownik branży turystycznej, lubię sprawdzać każdego roku, które kraje cieszą się największą popularnością wśród turystów polskich i zagranicznych. Wielu z moich znajomych było już w Albanii i jak sprawdzałem statystyki dwóch sezonów po pandemii COVID19, kraj ten znajduje się w 10 najchętniej wybieranych kierunków przez Polaków na wakacje. Postanowiłem zatem sam sprawdzić, co tak przyciąga naszych rodaków do Albanii, ile jest prawdy w powtarzanych o kraju stereotypach. Zaplanowałem więc wycieczkę w najchętniej odwiedzany region kraju – czyli na jego południe. Wyjazd był jak lubię mocno po sezonie (druga połowa października), co może nie dało mi możliwości pełnej oceny wakacyjnej atmosfery nad morzem, ale za to pozwoliło bez tłumów zwiedzać kraj w jego prawdziwej – a nie tylko turystycznej postaci. Choć ta „turystyczna komercja”, a wręcz tandeta, uderza nawet po sezonie już kilkanaście kilometrów od lotniska, jadąc w stronę wybrzeża.

Wakacyjna Wlora
Wakacyjna Wlora

Kurorty nad morzem

Durrës – największy albański kurort, największy port w kraju i jedno z najstarszych jego miast. I moje największe rozczarowanie tutaj. A właściwie to nie rozczarowanie, bo intuicyjnie jakoś czułem, że tak będzie… Nie pomaga ani długa historia miasta, ani związane z tym pozostałości antycznego teatru, czy weneckiej wieży. Nie pomagają też całkiem fajne deptaki nad morzem, porośnięte miejscami palmami i długa plaża w Golem (kurort zrośnięty z Durrës). Kiedy jechałem wzdłuż okropnej zabudowy hotelowej, to myślałem, że na miejscu turystów jadących tu z lotniska w Tiranie na tygodniowe lub dłuższe wakacje, już na dzień dobry bym się załamał… Jedna z najbrzydszych miejscowości wakacyjnych, jaką widziałem. Plaża w Golem ok, ale plaże to mnie akurat najmniej interesują. Ale co też z tej plaży, jak po liczbie parasolów i leżaków tutaj widzianych, mogłem się tylko domyślić, jakie tłumy leżą na niej w sezonie…

Plaża Golem w oczekiwaniu na turystów
Plaża Golem w oczekiwaniu na turystów

Na szczęście dalej jest już lepiej. Wlora – kolejny znany kurort na południowym wybrzeżu, to taka mniejsza wersja Durrës. I choć ma węższą plażę z dodatkiem żwirku i kamieni, to rozległa zatoka i pagórkowate otoczenie, jakoś bardziej mi przypadło do gustu. Sąsiedztwo półwyspu Karaburun (umowna granica pomiędzy morzami Jońskim i Adriatyckim) i wyspy Sazan, gdzie w okolicach obu organizowane są rejsy, jest tutaj dodatkowym krajobrazowym i przyrodniczym atutem.

Natomiast naprawdę ładnie zaczyna się od Dhërmi, przez Himarę, aż po Sarandę. Pełna serpentyn droga, przebija się przez góry schodzące do morza, gdzie roztacza się piękny widok z punktu Llogara. Tutaj, pośród klifowego i zatokowego wybrzeża, ukrytych jest kilka małych plaż i kurortów, takich jak Dhërmi, Himarë, czy Borhs i to gdzieś w tych okolicach szukałbym wypoczynku nad morzem w Albanii. A jednym z takich miejsc, jest zatoka Gjipe (parking 3€, a potem zejście 1,5 km wyboistą drogą) z ukrytym w kanionie polem namiotowym:

Mój wybór na wypoczynek nad morzem
Mój wybór na wypoczynek nad morzem

Tak jak pewnie turyści lecący na wakacje do Czarnogóry, zastanawiają się pomiędzy wyborem: Budva czy Ulcinj (zobacz wpis Czarnogórska Riwiera), tak ci którzy lecą do Albanii, głowią się pomiędzy Durrës a Sarandą. Podpowiadam: Saranda. Mimo, że ma słabszą plażę, jest zdecydowanie bardziej klimatyczna, choć w sezonie też tłoczna. Poza sezonem, mogłem cieszyć oczy takim widokiem podczas śniadania, płacąc za hotel nad samym morzem naprawdę niewielkie pieniądze:

Śniadanie nad morzem w Sarandzie
Śniadanie nad morzem w Sarandzie

Kończąc wątek kurortów, należy jeszcze wspomnieć o „albańskich Malediwach”, czy albańskiej plaży „Bora Bora” – jakimi to nazwami określa się najbardziej położony na południe kurort Albanii: Ksamil. I choć tutejsze zatoczki i widoki na pobliską wyspę Korfu, mają swój urok, to wspomniane określenia są mocno przesadzone…

Zabytkowe miasteczka

To co oprócz dzikich gór najbardziej mi się spodobało w tym kraju, to zabytkowe miasteczka. Nie ma ich wiele ze względu na komunistyczne rządy Envera Hodży i związaną z tym socjalistyczną zabudowę. Kiedy w 1991 r. obalono znienawidzony system i biedny oraz zacofany kraj otworzył się na świat, zaczęła się pozbawiona ładu i gustu – szybka rozbudowa. Dlatego takie perełki jak Kruja, Berat i Gjirokastra, są tutaj na wagę złota! Od samego początku moim kluczowym celem pobytu w Albanii, był nocleg w Beracie. Położone nad rzeką Osum u stóp wzgórz miasteczko, stanowi zespół pięknych domów z czasów osmańskich. Białe fasady domów, ceglane dachy i drewniane okiennice, a do tego kręte – brukowane uliczki. Miasto robi niezwykłe wrażenie zarówno za dnia, ale warto tu zostać także do wieczora, kiedy o zmierzchu zaczyna dodatkowo świecić blaskiem wieczornych świateł:

„Berat - miasto tysiąca okien”
„Berat - miasto tysiąca okien”

Klimatu dodają naprzemienne odgłosy muezina z meczetu i bicie dzwonów z licznych także tutaj cerkwi. Idealna połączenie różnych dróg do tego samego Boga… Warto wejść na wzgórze na cytadelę, skąd rozpościera się piękny widok na miasto i okolicę. Wiele z zabytkowych domów (zwłaszcza w części Mangalem) to dziś klimatyczne kawiarnie i restauracje oraz butikowe hotele. Nocleg w jednym z nich, to jedno z moich najmilszych wspomnień z pobytu w Albanii…

Raz jeszcze najładniejsze miasto w Albanii
Raz jeszcze najładniejsze miasto w Albanii

Gjirokastra (razem ze Beratem na liście UNESCO) – położona tarasowo na zboczu gór, wymaga dłuższego spaceru, aby docenić klimat miasta. To współczesne na dole wygląda fatalnie.., ale wspinając się coraz wyżej, oglądamy coraz więcej dawnej zabudowy, pokrytej dachami z tutejszego łupka. Domy ozdobione są drewnianymi balkonami, wieżyczkami i piętrami w postaci wykuszów. W części reprezentatywnej starego miasta urządzono w nich sklepy pamiątkowe, kawiarnie i galerie. Z monumentalnego zamku na górze (wstęp 4 € + extra 2€ wystawa muzealna) roztacza się rozległa panorama na górskie masywy, rozdzielone potężną doliną Drino. Dodatkowo o randze miasta świadczy fakt, że jest ono organizatorem jednego z największych folkowych festiwali, odbywającego się co 5 lat, w którym biorą udział setki artystów.

Panorama na Gjirokastrę i rozległą dolinę Drino
Panorama na Gjirokastrę i rozległą dolinę Drino

Natura i kultura

Czytając historię Albanii, uderza obraz licznych kultur, jakie przewinęły się przez teren tego niewielkiego kraju. I choć podróżując po kraju, najczęściej spotykanymi elementami kultury, są starsze lub nowsze mercedesy (symbol trwałości i prestiżu na tutejszych kiepskich drogach), panowie w adidasach i poliestrowych dresach, inni przesiadujący w przydrożnych knajpach przy kawie i rakiji oraz bunkry i czasem walające się śmieci, to można pośród tego obrazu znaleźć elementy „kultury wyższej”. Ta ludowa (ponoć bardzo ciekawa) jest do zobaczenia w tutejszych muzeach etnograficznych. Tą związaną ze sztuką, możemy obejrzeć choćby w muzeach ikon w Korczy lub Beracie. A tą związana z architekturą, można docenić pośród licznych pozostałości obronnych zamków, kamiennych mostów i archaicznych – wiejskich kościółków. Gdybyście mieli odwiedzić w tym kraju tylko jedne ruiny, to powinien to być Butrint! Ładnie położone w otoczeniu wody i dobrze zachowane ruiny, to panorama dziejów Albanii, od czasów Greków, Rzymian, przez Wenecjan i Osmanów. Lista UNESCO. Wstęp 10€ i mapka z opisem po polsku!

Jedna z wielu okazałych ruin Butrintu
Jedna z wielu okazałych ruin Butrintu

A co z naturą? Albania to przede wszystkim dzikie góry. Do tego ciekawa linia brzegowa z klifami i przylądkami. Ponadto kaniony rzek i jeziora. W opisywanej w relacji południowej części kraju, warto wymienić 3 miejsca: wspomniany rejs wokół Półwyspu Karaburun, Źródło Niebieskie Oko w okolicach Sarandy oraz Kanion rzeki Osum na południe od Beratu. Do tego panoramiczne i kręte drogi przez tutejsze – nagie góry.

Im dalej od kurortów, tym ładniej w Albanii…
Im dalej od kurortów, tym ładniej w Albanii…

Stołeczna Tirana

Na koniec kilka zdań o stolicy Albanii w której wylądujecie. Kilka – bo Tirana to nie Praga, Paryż, czy Londyn. Na zobaczenie miasta wystarczy nawet pół dnia, choć warto zostać do wieczora, kiedy noc przysłania nijaką zabudowę i bałagan ulic, a rozświetlają się witryny sklepów, ożywają puby i restauracje. Miasto w nocy nabiera zupełnie innego charakteru i warto przespacerować się uliczkami w okolicy Parku Rinia i Bulwaru Męczenników. Centrum miasta – czyli Plac Skanderbega (narodowy bohater w walce przeciw Osmanom) po rewitalizacji też wygląda całkiem sensownie. W jednym z jego rogów znajduje się ciekawie malowany Meczet Ethem Beja (wejście w odpowiednim stroju). Ciekawi historii Albanii, będą zainteresowani bogatą kolekcją pobliskiego Narodowego Muzeum Historii. Jeśli zostaniecie tu dłużej, to warto zajrzeć do Muzeum Bunk’Art1 oraz Muzeum Inwigilacji. Oba pokazują paranoję rządów i reżim komunistyczny Envera Hodży, przez co bardziej można zrozumieć momentami smutny obraz kraju. Na koniec chyba największa atrakcja stolicy – czyli kolejka gondolowa na Górę Dajti (12€ w obie strony). Jej długoś to bagatela 4670 m! Nowoczesne, oszklone wagoniki, pozwalają oglądać panoramę stolicy i okolicznych wzgórz. Na górze jest hotel, restauracja i strefa spacerowo – rekreacyjna.

Pod pomnikiem narodowego bohatera - Skanderbega
Pod pomnikiem narodowego bohatera - Skanderbega

Z ruchem turystycznym w Albanii jest tak samo jak w Bułgarii. Większość przyjeżdża tam, gdzie jest najmniej atrakcyjnie – czyli na wybrzeże. Prawdziwymi skarbami tego kraju są dzikie góry i zabytki różnych kultur, a nie przeciętna atrakcyjność nadmorskich kurortów, w której dominuje tandetna „betonoza”. Albanię warto odwiedzić dla krajobrazów i nuty orientu, a na finał wypocząć gdzieś w spokojniejszej zatoce nad błękitnym morzem. W połączeniu ze słoneczną pogodą, niskimi cenami i prostą życzliwością mieszkańców, kraj jest sensownym kierunkiem na udane wakacje. Gdyby tak jeszcze dołożyć do tego niemiecką precyzję i dbałość o szczegóły, a wszystko okrasić włoskim pięknem i stylem, to kraj byłby rewelacyjny! Ale może wtedy nie byłby już tą orientalną Albanią?...

Lokalne przysmaki
Lokalne przysmaki

Garść porad:

  • 300 dni słonecznych w niektórych miejscowościach nad morzem, czyni Albanię kierunkiem niemal całorocznym. Ale pamiętajmy o górskim terenie, dlatego najpewniej warto odwiedzić kraj między początkiem kwietnia – a końcem października.
  • Trasa: Tirana-Durrës-Wlora-Saranda-Gjirokastra-Berat-Tirana razem z pobliskimi atrakcjami (około 650 km), wymaga minimum 4 dni pobytu. Na spokojne zwiedzanie optymalne będzie 6-7 dni.
  • Autobus z lotniska do stolicy kosztuje 4€. Wynajem małego auta z pełnym ubezpieczeniem od 20€/dzień. Na lotnisku jest mnóstwo wypożyczalni. Uwaga na dość częste patrole policji! Drogi są całkiem przyzwoite.
  • Noclegi poza sezonem można mieć od 20€ za proste pokoje, przez 30/40€ za coś bardziej przyzwoitego. 50€ to już cena ze śniadaniem za naprawdę bardzo fajny standard.
  • W większości miejsc można płacić €, ale warto wymienić trochę pieniędzy (kurs 1€=105 lek).
  • Przykładowe ceny: sałatki 2/3€, danie mięsne 4-6€, kawa/herbata 0,5-1€, karafka domowego wina (0,5l) 6€, lokalna karta sim 15€ (10 GB Internetu).
  • Jeśli macie więcej czasu, to warto w Tiranie spędzić cały dzień i zostać na noc, kiedy to miasto jak pisałem, nabiera innego charakteru.
  • Pobyt w Beracie warto połączyć z przejazdem na punkty widokowe na Kanion rzeki Osum.
  • Z Sarandy można popłynąć na wyspę Korfu (prom 1,5h od 25€ w górę w zależności od sezonu). Uważam, że wyspa wymaga jednak osobnego wyjazdu, bo jest przepiękna.