facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Był mglisty, styczniowy poranek… Wyszedłem z hotelu, mieszczącego się w eleganckiej dzielnicy Wenecji – Dorsoduro. Choć pogoda daleka była od ideału, to od razu uległem urokowi tego niezwykłego miasta… Kolorowe domy, wąskie uliczki, liczne mosty rozpięte nad kanałami i romantyczne gondole. Celowo przybyłem tu w czasie ferii zimowych, by zobaczyć jeden z najsłynniejszych na świecie karnawałów. W poszukiwaniu tajemniczych masek i wytwornych strojów, przemierzyłem pieszo i łodziami nie tylko znane weneckie place i kanały, ale zapuściłem się w wiele innych – równie urokliwych miejsc. Posłuchajcie...

Kanały, gondole i mosty

Domy nad kanałami w Wenecji, to niby taka oczywista sprawa. Ale jak jest się tutaj i ogląda je na żywo, to wygląda to naprawdę wyjątkowo. Zwłaszcza te domy, które nie są zlokalizowane przy uliczkach, a mają bezpośrednie wyjście nad wodę. Delikatne falowanie podmywa schody i dolną kondygnację budynku, nie widać gruntu i ma się wrażenie, że dom po prostu pływa na wodzie. Z racji ograniczonej przestrzeni pod zabudowę, domy te wciśnięte są ciasno między dziesiątki wodnych kanałów. Ten najbardziej znany – Canal Grande, przepłynąłem dwa razy w obie strony. Także nocą, kiedy można było zobaczyć oświetlone wnętrza weneckich pałaców, będących dziś eleganckimi hotelami, galeriami sztuki,czy kasynami jak Palazzo Vendramin Calergi. Najpiękniejszy był rejs o poranku, kiedy to promienie słońca delikatnie oświetlały kolorowe i zdobne w architektoniczne detale, fasady pałaców…

Grande Canal i Santa Maria della Salute
Grande Canal i Santa Maria della Salute

Po Wenecji pływa się różnego rodzaju promami i łódkami. Te najsłynniejsze to oczywiście gondole. Smukłe, długie i w kolorze głębokiej czerni, prezentują się bardzo elegancko. Zwłaszcza kiedy są dodatkowo zdobione złotymi albo srebrnymi ornamentami, z pufiastymi poduszkami do siedzenia i gondolierem ubranym w pasiasty sweterek i kapelusz. Pomijając romantyczny rejs gondolą, to inne formy pływania po Wenecji, mają raczej praktyczny charakter. Ludzie dopływają do pracy, dzieci do szkoły, łódki dowożą towary do sklepów, barki opróżniają kosze na śmieci itp. Wszystko to działa całkiem sprawnie. Wodne arterie to po prostu zwykłe ulice. Może nie są zakorkowane, ale dość tłoczne od wodnych pojazdów. Szczególnie to sobie uświadomiłem, kiedy na jeden dzień wyskoczyłem z Wenecji do Bolonii i przypomniałem sobie, że istnieją drogi i samochody ;). Jeśli nie płyniemy wzdłuż kanału, to jego pokonanie od brzegu do brzegu, ułatwi nam uroczy mostek. Jest ich tutaj sporo, dzięki czemu sprawnie można poruszać się nie tylko pomiędzy kanałami, ale i dzielnicami Wenecji. Jeden z najsłynniejszych mostów to Most Westchnień (Ponte dei Sospiri) łączący Pałac Doży z ówczesnym więzieniem, gdzie więziono słynnego Casanovę. Mi jednak najbardziej podobał się Most Rialto, w okolicy którego dawniej toczyło się handlowe życie Wenecji. Dziś także jest tłoczno, a zamiast dawnych towarów, można kupić pamiątki i popatrzeć na przystań gondoli i ruch na Grande Canal.

Most Rialto nad Wielkim Kanałem
Most Rialto nad Wielkim Kanałem

Uliczki, place i kościoły

Wenecja poza kanałami to także dziesiątki ulic i uliczek… Patrząc na mapę, można odnieść wrażenie, że poruszanie się po mieście jest bardzo skomplikowane. Ale nie jest tak źle, bo każda ulica jest wyraźnie opisana, a dodatkowo w wielu miejscach są oznaczenia kierunków do głównych atrakcji i części miasta. Spacery tymi uliczkami i przekraczanie wcześniej wspomnianych mostów, to sama przyjemność. Jak już wiecie nie ma aut, więc jedyne co Wam grozi, to wpadnięcie z zachwytu do kanału ;). Mimo iż podczas trzech dni pobytu w Wenecji pogodę miałem raczej pochmurną, czasem padało i rzadko wychodziło słońce, to i tak byłem oczarowany klimatem miasta. Mniejsze i większe ulice prowadzą na liczne w Wenecji place. Na tych mniejszych można zobaczyć dawne ujęcia na wodę, a na większych pomniki znamienitych obywateli i kościoły.

Gondole

Ponoć w Wenecji jest 107 świątyń. Byłem chyba w kilkunastu i po jakimś czasie wszystkie odwiedzone zaczęły mi się mieszać. Ale są takie, których nie da się pomylić z innymi jak Santa Maria della Salute (Matki Bożej Dobrego Zdrowia), u wejścia do Grande Canal. Widok ten należy do jednej z najczęściej uwiecznianych panoram Wenecji. Inne godne uwagi to np. San Zacaria i San Zanipolo w dzielnicy Castello, gotycki I Frari, czy rokokowy Gesuati w dzielnicy Dorsoduro. Nie tylko fasady, ale i wnętrza tych kościołów to swego rodzaju muzea sztuki. Bogactwo ołtarzy, fresków i detali zachwyca, ale też i czasem przytłacza, przysłaniając przepychem ducha modlitwy i kontemplacji. Skoro mowa o placach i kościołach, to na koniec najważniejsze: Bazylika i Plac św. Marka. Plac jak plac ;), z drogimi sklepami i kawiarniami. Choć Napoleon twierdził, że to „najpiękniejszy salon Europy”. Wyjątkowym jego elementem jest oczywiście Kampanila (dzwonnica), z której to podczas karnawału odbywa się słynny „lot anioła”, rozpoczynający karnawał. Natomiast Bazylika św. Marka od razu rzuca się w oczy. Wszystko dzięki nieco „krzykliwej” fasadzie, ze słynnymi koniami skradzionymi z Konstantynopola, które to wcześniej przywieziono z Rzymu (obecnie kopie, oryginały w Muzeum Marciano). Ale wewnątrz już pełne dostojeństwo i czuć inspirację Aghia Sophią, która była najwspanialszą świątynią bizantyjskiego świata. Tutejsze mozaiki są naprawdę piękne. Całość prywatnej kaplicy weneckiego doży – jaką to była Bazylika św. Marka w czasach jego panowania, przyćmiewa chyba jego własny pałac, który stoi tuż obok.

Bazylika św. Marka
Bazylika św. Marka

Spacer po Wenecji, to jak wizyta w muzeum pod gołym niebem. Ale tak jest i w większości włoskich miast. Nie bez powodu Włochy mają najwięcej – bo aż 53 miejsca na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Ale ten spacer to także świetna okazja do podejrzenia lokalnego życia. To, co rzuca się w oczy, to liczni wenecjanie pijący wino i kawę w barach lub na ulicy – na stojąco. Zajęcie stolika dodatkowo kosztuje, a życie w Wenecji do tanich nie należy… Podobnie w ten sposób jada się przekąski, ucinając sobie lubiane tu pogawędki. W mieście jest dużo cukierni z pysznymi smakołykami. Samo oglądanie ich witryn jest już kulinarną atrakcją ;). Do tego liczne witryny sklepów pamiątkarskich, butików znanych marek, galerii sztuki itp., urozmaicają spacer i każą co chwilę się zatrzymać.

Tajemnicze maski…
Tajemnicze maski…

Wyspy Laguny Weneckiej

Wenecja to nie tylko Plac św. Marka, Canal Grande i dzielnice dookoła. Nie zapomnijcie o reszcie laguny, w skład której wchodzi łącznie 118 wysepek! Kupując za 20 euro 24 – godzinny bilet na wodną komunikację, możecie nie tylko przepłynąć Canal Grande, ale wybrać się na inne wyspy weneckiej laguny. Ja wybrałem Murano, Burano, Giudeccę i oczywiście San Giorgio Maggiore. W drodze na Murano mija się wysepkę San Michele, która jest miejskim cmentarzem. W mglisty dzień zbliżając się do tego miejsca, wyglądało ono wyjątkowo enigmatycznie… Murano to taka Wenecja w miniaturze. Kilka kanałów i mostów, ciekawa zabudowa – choć tu bardziej „surowa”, więcej cegły i gotyku. Ale Murano to przede wszystkim znane na całym świecie wyroby ze szkła. Jest tu mnóstwo sklepików i galerii z najróżniejszymi fabrykatami, od pięknych wazonów, przez eleganckie kryształy, kolorowe zastawy, po kiczowate krzyżyki i miniaturki.

W klimacie Murano...

Wysepka Burano to najbardziej urokliwa zabudowa Laguny Weneckiej. Małe – pastelowe domki z ładnymi okiennicami i drzwiami. Przed jednym z nich wisiał becik dla dziecka z informacją, że oto trzy dni temu w tym domu urodził się chłopiec :).

Choć odległości między wyspami nie są duże i czas przepłynięcia jest dość krótki, to w połączeniu ze zwiedzaniem zabiera to sporo czasu. Więc kiedy dopłynąłem do San Giorgio Maggiore, to dzień chylił się ku końcowi. Kościół klasztorny o tej samej nazwie co wyspa, autorstwa Andrei Palladia – coś pięknego… Szczególnie ta panorama – typowy obrazek z Wenecji:

Wenecki klasyk: San Giorgio Maggiore
Wenecki klasyk: San Giorgio Maggiore

Carnevale di Venezia

W roku 2018 karnawał w Wencji rozpoczął się 27.01 i trwał, jak zawsze, do Środy Popielcowej. Niestety nie doczytałem, że główne uroczystości zaczynały się na dzień przed moim wylotem! Czyli największe nagromadzenie artystów w niezwykłych strojach i przepięknych maskach zaczynało się wtedy, kiedy ja musiałem już wyjeżdżać :(. Przez cały pobyt podczas zwiedzania, szukałem wyjątkowych motywów weneckiego karnawału. Ale ostatniego dnia, było totalne szaleństwo, kiedy na ulicę zaczęli wychodzić wspaniale ubrani turyści. Do ostatniej chwili przed wylotem biegałem po mieście, szukając "karnawałowych modeli”. Może sami powinienem zakupić strój i zrobić sobie piękną sesję… Tylko jak, skoro poza chińskimi maskami za 10 euro, te lepsze – włoskie, kosztują już 35 euro, a z piórami strusia i kryształami Swarovskiego 120 – 200 euro. A to tylko jedna maska… Cały strój, jeśli ma być naprawdę wytworny, to już kilka tysięcy euro..! Nie pozostaje zatem nic innego, jak ponownie wrócić na tutejszy karnawał i polować z aparatem na tych, których stać na taką ekstrawagancję...

Karnawałowa ektrawagancja...

Wenecja jest jak tutejszy karnawał i stroje, które podczas niego ludzie zakładają..: piękna, bajkowa, uwodzicielska i jakaś taka nierealna… Ale jak i pod tymi strojami kryją się zwykli ludzie ze swoimi problemami i słabościami, tak i pod turystycznym urokiem Wenecji kryje się normalne miasto ze swoimi problemami, jak choćby wysokie koszty utrzymania, odpływ ludności z laguny na kontynent, starzejące się społeczeństwo (w mieście jest 3 razy więcej emerytów niż dzieci do lat 14) i inne. Ale będąc tutaj turysta daje się ponieść tej magii, zapomina o realnym świecie i wchodzi do krainy fantazji…

GARŚĆ PORAD:

  • Przybywając tu na karnawał, sprawdźcie dokładnie daty kluczowych uroczystości i w te dni zarezerwujcie swój pobyt. Zróbcie to odpowiednio wcześnie, bo zjeżdża się tu cały świat (na Plac św. Marka podczas głównych uroczystości wpuszczana jest ograniczona liczba osób, około 20 tys.)
  • Optimum na zwiedzanie Wenecji to trzy dni. Dwa na centrum i dzień na wspomniany rejs po wybranych wyspach laguny. Mając tyle czasu warto pobuszować poza centrum w dzielnicach Castello i Canaregio, gdzie nie ma tylu turystów i można poczuć bardziej lokalny klimat. Warto w informacji turystycznej zakupić pakiety biletów na zwiedzanie określonych muzeów. Na przykład za 28 euro bilet na Pałac Dożów, trzy dodatkowe muzea i trzy wybrane kościoły. Podobnie na rejsy poświęćcie jeden dzień, a nie kupujcie osobnych biletów na poszczególne przepłynięcia, bo wychodzi drogo.
  • Wenecja jest bardzo droga. Można pokombinować z hostelami, to wyjdzie Was taniej. Aby w restauracji kulturalnie zamówić sobie przystawkę, danie główne, deser i wypić do tego lamkę wina, to w zależności od lokalu taka przyjemność kosztuje 25-50 euro/os. Można zamówić też tylko jedno danie, wtedy zapłacicie 8-12 euro/os. Do rachunku dodatkowo doliczana jest obsługa. Opcja dla backpackera to kawałki pizzy na wynos za 2,5 euro, korzystanie z nielicznych tu supermarketów lub straganów z owocami. Mało jest publicznych toalet (ok. 1,5 euro). Lepiej więc dołożyć drugie tyle i zatrzymać się na kawę i toaletę w przytulnym barze bądź cukierni – po wenecku na stojąco, bo zajęcie stolika kosztuje tzw. coperto.
  • 1 – dniowa opcja dla oszczędnych: Odpuścić sobie bilety na promy, darmowym spacerem dojdziecie wszędzie w ramach centrum. Nie musicie wchodzić do płatnych muzeów – Wenecja i na zewnątrz, to jedno wielkie muzeum. Wspomniane żywienie się pizzą/przekąskami na wynos i w marketach. Jeden dzień to niewiele na tak wspaniałe miasto, więc skupcie się na Placu św. Marka i promenadzie Riva degli Schiavoni i zróbcie kółko po dzielnicach San Marco, San Polo i Santa Croce, uwzględniając +/- rejony mostu Rialto, kościoła I Frari i teatru La Fenice. Złapiecie klimat, zachwycicie się miastem i będzie Was to kosztowało tylko dojazd i jedzenie ;).
Dalej od centrum…
Dalej od centrum…