facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mardin. Śpię w kamiennym pokoju zabytkowego hotelu, w jednym z najbardziej arabskich miast w Turcji. I co zaskakujące, nie budzą mnie nawoływania muezina z tutejszych meczetów, a dźwięk kościelnych dzwonów. W sumie to jednak nie powinno dziwić, bo zanim w Mardin pojawili się Arabowie, mieszkali tu już asyryjscy chrześcijanie, odprawiający do dziś nabożeństwa po aramejsku – w języku Jezusa Chrystusa. Wychodzę z pokoju i wspinam się na taras widokowy w moim butikowym hoteliku. Zamawiam filiżankę tureckiego czaja i patrzę z urwiska na którym położone jest Mardin, na ogromną, mezopotamską równinę i wiem, że czeka mnie prawdziwa – orientalna przygoda…

Z widokiem na orientalną przygodę…
Z widokiem na orientalną przygodę…

Spacer brukowanymi uliczkami Mardin pośród zabytkowych, arabskich domów i meczetów, to podróż w czasie i jakby do innego kraju niż Turcja. Atmosfera tutejszego bazaru, pełnego bakalii, słodkości, kolorowych mydeł, miedzianych naczyń oraz słyszany arabski język i zapach sezamowych ciasteczek mardin suryani, są bardzo autentyczne i pozbawione komercji, jaka panuje w zalanej przez turystów zachodniej Turcji. Widok z miejskiej cytadeli na syryjską równinę zapiera dech w piersiach, a wizyta w tutejszym muzeum, pozwala się zanurzyć w odległej, orientalnej historii. Także ludzie (Kurdowie i ciemni Syryjczycy) są tutaj inni, jakby bardziej egzotyczni. I do tego jeszcze te meczety – zupełnie rożne od tego, co do tej pory widziałem w Turcji.

Klimat meczetów w Mardin
Klimat meczetów w Mardin

Kilka kilometrów od miasta znajduje się klasztor Deyrulzaferan (Szafranowy klasztor). Mimo upływu lat, świetnie zachowany, otoczony masywnym murem i ciekawie zdobiony w środku. To siedziba wspomnianego Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego – jednego z najstarszych chrześcijańskich wyznań. Przez większość czasu byłem tutaj sam i miałem ochotę zamknąć się w klasztornej celi i oddać religijnej kontemplacji…

1500 lat chrześcijaństwa w Szafranowym klasztorze
1500 lat chrześcijaństwa w Szafranowym klasztorze

Ale na mojej trasie czekało jeszcze wiele innych miejsc, więc ruszyłem dalej w kierunku małej miejscowości Dara, w której znajdują się liczne katakumby i podziemne cysterny, nieustępujące monumentalnością tym ze Stambułu. Taka atrakcja, a tak niewielu tutaj dociera… Następnie jadąc wzdłuż granicy turecko – syryjskiej, mijałem kilometry zasieków i murów, przypominających o koszmarze wojny i patologii państwa islamskiego… Zatrzymując się na chwilę w Midyat, które ma ciekawą, zabytkową starówkę, pojechałem dalej w stronę najważniejszych dla cywilizacji ludzkiej rzek…

Hasankeyf nad rzeką Tygrys
Hasankeyf nad rzeką Tygrys

Mezopotamia. Starożytna kraina od której początek bierze nasza cywilizacja. Międzyrzecze rzek Tygrys i Eufrat, które swój początek mają we wschodniej Turcji. Pierwsze rolnicze społeczności ludzkie, dawne kultury i imperia, które dały początek naszej kulturze i pozostawiły trwały ślad w jej historii. Te myśli towarzyszyły mi przez całą podróż po południowo – wschodnich rubieżach Turcji… I o to stoję nad rzeką Tygrys i patrzę na słynne pozostałości Hasankeyf. Niewiele zostało z 12 tys. lat historii osadnictwa, a to za sprawą projektu zwanego GAP, zakładającego wybudowanie kilkunastu zapór i elektrowni wodnych i rozwinięciu tego zaniedbanego regionu Turcji, w urodzajne tereny rolnicze. To spowodowało zalanie cennych historycznie i przyrodniczo obszarów – w tym miasta Hasankeyf. Mimo to sama świadomość tego co tutaj było, fascynująca historia i widoczne pozostałości – choćby grobowca Zeynel Bey, i tak robią wrażenie. Podróż międzyrzeczem Tygrysu i Eufratu, to fascynująca lekcja historii…

Współczesna historia wschodniej Anatolii – zapora Atatὕrka
Współczesna historia wschodniej Anatolii – zapora Atatὕrka

W kolejnych dniach podróży, nadal towarzyszyła mi wielka historia. Po noclegu w mało ciekawym mieście Batman, które może być tanią bazą noclegową do zwiedzania okolic, ruszyłem do Diyarbakir. To nieoficjalna stolica Kurdystanu w Turcji – kraju który nigdy nie powstał, a powinien. Kurdowie to jedna z największych na świecie społeczności, nie mająca swojego państwa i żyjąca w rozsypce na terenach Turcji, Syrii oraz Iraku. To ciągłe historie buntów, zamachów i walki o swoje prawa, z niedającym za wygraną rządem tureckim.

Mężczyźni na modlitwie w Wielkim Meczecie w Diyarbakyr
Mężczyźni na modlitwie w Wielkim Meczecie w Diyarbakyr

To jednak tylko współczesny wycinek historii Diyarbakiru, bo ta sięga znacznie dalej – jakieś 5000 lat wstecz… Będąc w tej części, Turcji nie można pominąć zwiedzenia tego miasta, przez które przewinęło się 26 różnych cywilizacji! Persowie, Rzymianie, Bizantyjczycy, Omajjadzi, Abbasydzi, Seldżukowie, Turkemni, wspomniani Kurdowie i wiele innych. Czytam i oglądam te wszystkie historie, zapisane w wystawach ciekawego Muzeum Archeologicznego i licznych zabytkach miasta – jak 22 historyczne meczety, szkoły koraniczne, czy przede wszystkim monumentalne, 6 kilometrowe mury miasta. Szare, bazaltowe mury obronne pomimo wielu najazdów, zachowały się w całkiem dobrym stanie i są dziś wizytówką miasta. Prezentują się imponująco z drugiego brzegu rzeki Tygrys, i wchodząc do nich do środka, można się przekonać jak są potężne.

Fragment umocnień Diarbakyru
Fragment umocnień Diarbakyru

Starówka miasta to połączenie odnowionych zabytków, z obskurnymi dzielnicami mieszkalnymi, pośród których kryją się zabytkowe domy, czekające na renowację. W Europie miasto z taką historią, wyglądało by zupełnie inaczej. Ale to nie Europa, tylko Turcja – a właściwie Kurdystan, będący siermiężną prowincją – ekonomicznie i mentalnie. Ale ta prowincjonalność ma swoje plusy, kiedy ogląda się rzesze religijnych mężczyzn w meczetach, pijących czaja i palących papierosy nad rozgrywkami w tryktraka. Kobiety znacznie częściej ubrane są w tradycyjnych stroje, a urocze dzieciaki są ciekawe turystów. Życie płynie tu zupełnie innym rytmem niż w zachodniej Turcji, po której oprowadzam grupy zorganizowane. Prosto i nieśpiesznie, o czym my ludzie z Europy marzymy, a nie potrafimy już tego robić…

Na kawie w tradycyjnym Hanie
Na kawie w tradycyjnym Hanie

Jednym z moich głównych celów przybycia w ten rejon Turcji, było zdjęcie które rozpalało moją wyobraźnię odkąd tylko zacząłem pracować w tym kraju, a które widzicie na początku wpisu: Góra Nemrut i słynne kamienne wizerunki bogów. Pędziłem więc widokową drogą z Diarbakyr, przez Diverek, zaczynając wspinać się serpentynami na szczyt (2 150 m n.p.m.), by doświadczyć magicznego zachodu słońca, który będzie oświetlał kamienne wizerunki po zachodniej stronie góry. Udało się i miałem jeszcze większy apetyt na tą górę, dlatego zakwaterowałem się w hotelu u jej stóp, by następnego dnia rano zobaczyć, jak słońce oświetla wizerunki tym razem po wschodniej stronie słynnego grobowca władcy Kommageny – Antiocha I.

O wschodzie słońca na Górze Nemrut
O wschodzie słońca na Górze Nemrut

To swoisty pomnik samouwielbienia władcy, który otoczył się ulubionymi bóstwami i herosami: Apollo, Tyche, Zeus, Herakles, a które to figury wyrzeźbiono z ogromnych kamiennych bloków, które trzeba było najpierw wciągnąć na górę. Dziś na skutek upływu lat i trzęsień ziemi, leżą osobno, ale ich głowy przewyższające wielkością człowieka i tak robią niesamowite wrażenie…

Prawdziwy turecki kebab
Prawdziwy turecki kebab

Kiedy rozmawiam o jedzeniu z moimi tureckimi kolegami, to wszyscy zgodnie chwalą kuchnię płd.-wsch. Turcji i chóralnie mówią: Gaziantep. Ruszyłem zatem w stronę tej kulinarnej stolicy Turcji, monotonną drogą z miasta Adiyaman, którą to drogę urozmaiciły mi widoki na zbiorniki zaporowe, tym razem na rzece Eufrat oraz pozostałości zatopionej, antycznej Zeugmy. Na miejscu w Gaziantepie okazało się, że największą dla mnie atrakcją nie była kuchnia – która owszem bogata i smaczna.., ale jedne z najpiękniejszych mozaik rzymskich jakie w życiu widziałem…

Jedna z licznych mozaik w muzeum w Gaziantep
Jedna z licznych mozaik w muzeum w Gaziantep

Gaziantep to jedno z najdłużej zamieszkanych miast Bliskiego Wschodu. Niestety nie widać tu wielu historycznych pamiątek. Ale dla tutejszego bazaru, wspomnianej kuchni i Muzeum Mozaik, warto do niego zajrzeć. Bo właśnie tutaj znajduje się jedna z najsłynniejszych mozaik świata, którą pamięta każdy ze swojego podręcznika do historii lub języka polskiego. Jedni mówią, ze to cygańska dziewczynka w chuście, inni, że to przedstawienie młodego Aleksandra Wielkiego. Kogo by nie przedstawiał ten wizerunek, ma ono jedno z najbardziej enigmatycznych spojrzeń w dziejach sztuki świata. Przypomina mi spojrzenie tej afgańskiej dziewczynki ze słynnego zdjęcia National Geographic… Wchodzę do specjalnego pomieszczenia w muzeum, idę ciemnym korytarzem i nagle pojawia się ona:

Uwodzicielskie piękno tajemniczej postaci sprzed wieków…
Uwodzicielskie piękno tajemniczej postaci sprzed wieków…

Po zachwytach nad historią i sztuką widzianych miejsc, ruszyłem w stronę innej kulinarnej stolicy Turcji: Antakyi, która słynie choćby z kunefe – tradycyjnego słodkiego ciasta, nadziewanego serem, podobnego w smaku i konsystencji do baklawy. Komponuje się idealnie z filiżanką czaja 😉. Mijając po drodze ładne widoki na góry i pola uprawne, dotarłem do mało znanego miejsca, a jakże ciekawego. Yesemek to 4000 lat historii i Neo – Hetycki kamieniołom, w którym wykuwano olbrzymie bloki z bazaltu, w których rzeźbiono tajemnicze płaskorzeźby i posągi.

Z dala od turystycznych szlaków w Yesemek
Z dala od turystycznych szlaków w Yesemek

Prowincja Hatay której stolicą jest Antakya, kojarzy mi się trochę z Alanya i okolicami. Choćby klimat nadmorskiego Iskenderum i otocznie gór schodzących do morza. Tym razem na nocleg wybrałem typowo turecki kurort nad morzem – Samadag. Dojechałem tutaj drogą nad samym morzem, wzdłuż której prowadziła kapitalna ścieżka rowerowa! Aż żałowałem, że nie miałem roweru i poruszałem się tutaj autem. Dlatego na miejscu pocieszyłem się joggingiem o zachodzie słońca, wzdłuż długiej, ciemnej plaży. Jako, że do plażowiczów nie należę, to w Samadag większą atrakcją były dla mnie pozostałości starożytnej Seleucei z tunelem Tytusa i grobowcami w jaskiniach:

Przed wejściem do starożytnego tunelu Tytusa
Przed wejściem do starożytnego tunelu Tytusa

I tak po krótkim porannym trekkingu pośród antycznych grobowców i tuneli, dotarłem do historycznej Antiochii. Położone w otoczeniu gór i rozdzielone na pół rzeką Orontes miasto, ma przyjemny klimat. Fajnie jest pospacerować po starówce, w której wieczorem ożywają liczne bary. Kręte, ukwiecone uliczki kryją wiele zabytkowych domów. Tutejsze Muzeum Archeologiczne, ma równie wyśmienitą kolekcję rzymskich mozaik, jak ta w Gaziantep. Spod twierdzy rozpościera się ładna panorama na miasto, a w okolicy znajduje się przyjemne Harbiye Şelalesi – miejsce relaksu z wodospadami i restauracjami.

Tropikalny klimat Antakyi
Tropikalny klimat Antakyi

Ale jest jeszcze coś… W ciekawej i długiej historii Antiochii (dziś Antakya), najbardziej interesował mnie wątek chrześcijański. Bo to ponoć tu, w grocie św. Piotra, modląca się na tamte czasy sekta wyznawców Jezusa Chrystusa, została nazwana po raz pierwszy „chrześcijanami” – od greckiego „christos” – zbawca/mesjasz/namaszczony przez Boga. Mieszkał tutaj wybrany przez Jezusa św. Piotr, wizytowali miasto święci Paweł i Barnaba, pochodziło stąd wielu religijnych mężów i później obok Konstantynopola, Antiochia była jednym z najważniejszych patriarchatów ówczesnego, bizantyjskiego świata. Historie te niesamowicie działają na ducha i wyobraźnię, kiedy stoi się w ciszy pośród murów – ponoć pierwszego kościoła chrześcijańskiego świata…

Chrześcijański duch Antiochii w grocie św. Piotra
Chrześcijański duch Antiochii w grocie św. Piotra

Pozostając w temacie religii, pod koniec mojej podróży udałem się do miejsca, w którym według podań Koranu, miał urodzić się sam patriarcha Abraham. Şanlyurfa – zwane jest miastem proroków, bo nie tylko o Abrahama chodzi. Związani są z nim także cierpiący Hiob i Jethro – teść Mojżesza. Kolejny przykład fascynującej historii w tej części Turcji. Miasto zwane było Eddesą od czasów Aleksandra Wielkiego, przez Rzymian, Bizantyjczyków, po wyprawy krzyżowe, kiedy to było ważną bazą dla chrześcijańskich rycerzy. Nazwa Urfa pochodzi z czasów osmańskich, a przedrostek „Şanh” („bohaterska”) dodano współcześnie, by upamiętnić bohaterski opór mieszkańców przed francuskim okupantem, w latach 1918 – 1920.

Tłumy wiernych przed wejściem do groty narodzenia Abrahama
Tłumy wiernych przed wejściem do groty narodzenia Abrahama

Współczesna Urfa, to połączenie tradycji i nowoczesności. Arabscy i tureccy chłopi na bazarze wraz z kobietami w hidżabach, mieszają się urzędnikami i młodzieżą ubraną na modłę europejską. Zabytkowa starówka ze średniowiecznymi domami i lokalnym bazarem, ma bardzo fajny klimat. Panorama na miasto z ruin zamku na wzgórzu, zwłaszcza podczas nawoływania do modlitwy z widocznych tutaj meczetów, dostarcza niesamowitych wrażeń. Największą jednak atrakcją miasta, jest wspomniane miejsce narodzin i pierwszych 7 lat życia Abrahama. To kompleks Dergah. Do jaskini narodzin proroka, prowadzą dwa osobne wejścia dla kobiet i mężczyzn. Jest tutaj meczet z dziedzińcami, otoczony arkadami. Kawałek dalej jest słynny ogród GőlbaŞi z sadzawką, w której pływają „święte karpie”. Obok stoją dwa inne meczety, naokoło działa kilka kawiarni – całość prezentuje się bardzo efektownie i jest topową atrakcją turystyczną.

Pocztówkowo z Şanlyurfa
Pocztówkowo z Şanlyurfa

Warto w Urfie zostać dłużej, by spokojnie chłonąć atmosferę miasta. Ale warto też odwiedzić w jej okolicy dwie ciekawe atrakcje. Pierwszą z nich jest wioska Harran, z przypominającymi ule domami z cegły mułowej. To ponoć jedna z najstarszych osad ludzkich na świecie, wymieniana już w Księdze Rodzaju, gdzie także mieszkał Abraham, skąd miał udać się na wędrówkę do Kanaan, a Rebeka miała tu podać wodę Jakubowi. Fascynujące historie psuje trochę współczesna „cepelia”, ale nie można miejscu odmówić uroku.

Przed jedną z najstarszych osad ludzkich na  świecie
Przed jedną z najstarszych osad ludzkich na świecie

Miejsce numer dwa, to Gőbekli Tepe. Na koniec mojej podróży po wschodnich rubieżach Turcji dotarłem tam, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło… Bo Gőbekli Tepe, to najstarsze miejsce kultu na świecie, wyprzedzające egipskie piramidy o jakieś 6000 lat! Po rozpoczęciu wykopalisk w tym miejscu w 1994, trzeba było na nowo pisać podręczniki do historii… Bo o to okazało się, że myśliwi i zbieracze, mieli też swoje miejsca kultu. Wcześniej uważano, że praktyki te powstały wraz z osiadłymi społecznościami rolniczymi, a człowiek przed neolitem nie był zdolny do takiej działalności. Otóż był i tutejsze odkrycia to potwierdzają. Przy okazji warto wspomnieć, że na tych terenach była uprawiana jedna z najstarszych odmian pszenicy w historii ludzkości. Tutejsze megality w kształcie litery T, mają od 3 – 6 m wysokości. Być może przedstawiają postaci ludzkie. Wykuto w nich przedstawienia zwierząt i różne scenki. Słupy tworzą owalne struktury, przypominjące świątynie i rozrzucone są na dużej powierzchni. Wiele artefaktów z wykopalisk jest ciekawie wyeksponowanych w muzeum w Urfie, które jest świetnym uzupełnieniem wizyty tutaj.

Gőbekli Tepe – najstarsze dzieje ludzkiej cywilizacji
Gőbekli Tepe – najstarsze dzieje ludzkiej cywilizacji

Ostatniego dnia podróży dotarłem tam gdzie zacząłem – czyli do Mardin. Tym samym zatoczyłem fascynującą historycznie i ładną widokowo pętlę – około 1800 km. Południowo – wschodnia Turcja od lat nie ma szczęścia do turystyki. Wojna w Iraku, zamachy bombowe, ISIS i uchodźcy, trzęsienia ziemi na czele z tym ostatnim z lutego 2023 r., w którym zginęły dziesiątki tysięcy ludzi… Czy zatem mi podróżowało się tutaj źle? Czy czułem się zagrożony? Miałem problemy z wynajem hotelu, znalezieniem restauracji, z ludźmi? Nic z tych rzeczy… Zamiast tego odkryłem fascynujący świat orientu i początków naszej cywilizacji, połączony z prawdziwym życiem tutejszych mieszkańców. Świat, do którego nie dociera większość z milionów turystów, którzy odwiedzają każdego roku Turcję. I także to było też piękne w tej podróży, móc odkrywać miejsca, które wciąż mają autentyczny charakter…

Braterska codzienność pośród zabytkowych uliczek Mardin
Braterska codzienność pośród zabytkowych uliczek Mardin