facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Godzina 05:45 – otwieram oczy, jak zwykle wcześniej przed budzikiem, ale to dobra cecha w pracy pilota. Zawsze mogę polegać na moim biologicznym zegarze i nigdy jeszcze nie zaspałem na wyjazd. Zresztą egzotyczny śpiew ptaków, nie pozwala już „dociągnąć” do planowanej pobudki. Wstawiam wodę na herbatę i widzę na drzewie za oknem moje naturalne – „ptasie budziki”: pomarańczowe kardynały, głośne martiny i czubate bul bule – na te ostatnie trzeba uważać, bo pchają się do talerza, jak jesz na dworze. Wychodzę na balkon i biorę łyk świeżego powietrza. Słońce już przyjemnie świeci, wiatr delikatnie kołysze palmami przed moim domem. Zapowiada się ładny dzień. Śniadanie, toaleta, sprawdzam plecak i jestem gotów do drogi. Bala (lokalny kierowca), podrzuca mnie pod hotel, gdzie czeka już na mnie autokar. Zbieram turystów i ruszamy na kolejny dzień pełen wrażeń. Dziś zabieram swoich podopiecznych do Ganga Talao – najświętszego miejsca na wyspie…

Hinduizm ze swoimi wierzeniami i ogromnym panteonem bóstw, to dla przeciętnego Polaka jakaś abstrakcja. Ale religia to mój konik i w drodze do jednego z największych na świecie posągów Śiwy, wyjaśniam moim słuchaczom hinduistyczne pojmowanie Absolutu. Podoba im się do tego stopnia, że ze świątyni wychodzą z namalowanym na czole symbolem płodności – linga. Ruszamy dalej, w stronę plantacji herbaty. Zanim zobaczymy proces jej produkcji, przejeżdżamy przez pola krzewów herbacianych, które jak dywan ścielą się przed nami. Po zwiedzaniu fabryki, zabieram turystów na degustację. Herbaciarnia jest pięknie położona pośród krzewów, tropikalnego lasu, z widokiem na jezioro po jednej i ocean po drugiej stronie. W takim miejscu filiżanka herbaty, smakuje naprawdę wyjątkowo… A do wyboru mamy wiele rożnych smaków. Herbata rozgrzała wycieczkowiczów, ale za chwilę rozgrzeją się jeszcze bardziej. Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki jest przecież destylarnia rumu:). Mauritius słynie z uprawy trzciny cukrowej. Jak jest cukier, to i musi być rum. Jedne z najlepszych jego gatunków moi podróżnicy będą mogli spróbować w St. Aubin, gdzie za chwilę nalewam każdemu kieliszek po kieliszku:). Osobiście nigdy nie lubiłem i nadal nie lubię alkoholu. Ale turystom smakuje i się im podoba, a to jest najważniejsze. Po raz kolejny wygrywa rum kawowy i likier ananasowy, z którego to zapasami butelek, wychodzą zadowoleni degustatorzy.

Plantacja herbaty
Plantacja herbaty

Wiedzieliście, że aby powstały laski wanilii, to kwiaty najczęściej zapyla się ręcznie? Kobiety, które to robią nazywa się (jakby inaczej) „swatkami”. Jedna z najdroższych przypraw, uprawiana jest także na Mauritiusie i na taką plantację idziemy po destylarni rumu. Kilka lasek wanilii to także dobra pamiątka z wyjazdu. Zbliża się godzina 13:00, więc pora na obiad. Na tą okazję mam dla grupy niespodziankę i zabieram ich do miejsca, którego nie ma w programie objazdu… Gris Gris, to najbardziej na południe wysunięty punkt na wyspie. Potężne fale oceanu załamują się na przybrzeżnej rafie i z impetem uderzają o stromy wulkaniczny klif… Miejsce jest naprawdę wyjątkowe, a ryba w curry, kalmary czy kurczak w kreolskim sosie, smakują tu naprawdę dobrze! Żal opuszczać tak piękną scenerię, ale na koniec dnia czeka jeszcze jedna z największych atrakcji…

Gris Gris
Gris Gris

Wcześniej udajemy się na Wodospad Rochester, gdzie młodzi chłopcy oddają popisowe skoki z krawędzi wodospadu do wody. Potem chwila na wysokim moście nad przełomem rzeki i jesteśmy w La Vanille Crocodille Park. Oprócz tytułowych krokodyli, są tu jeszcze inne zwierzęta, ale największą atrakcją są Żółwie Aldabra. Jedne z największych na świecie, dożywają powyżej 100 lat i osiągają masę nawet do 300 kg! Wprowadzam grupę do dużego ogrodu, a tam dziesiątki ogromnych żółwi spaceruje, albo leży pod drzewami. Biorę zieloną gałązkę i robię mały pokaz karmienia tego uroczego stworzenia:). Trzeba uważać, bo mimo swojej spokojnej natury, mogą niechcący zmiażdżyć palca, jak turysta zapatrzy się w obiektyw aparatu..! Czas wolny na spacer pośród żółwi, zdjęcia i głaskanie ich po szyi (które bardzo lubią) i po zobaczeniu krokodyli i kilku innych zwierząt, możemy wracać do hotelu.

Twarde sztuki;)
Twarde sztuki;)

Na dziś wystarczy… Hinduskie świątynie, plantacja herbaty, rum, romantyczne wybrzeże oceanu, egzotyczne zwierzęta… Sporo wrażeń jak na jeden dzień. Ale inne dni też zapowiadają się ciekawie… Zabiorę grupę do Port Louis, żeby pokazać stolicę wyspy i jej symbol – wymarłego ptaka Dodo. Przy okazji obejrzymy jeden z najdroższych znaczków świata – słynnego Mauritiusa z 1847 r., wartego 4 mln$. Pokaże im, jak produkuje się cukier z trzciny cukrowej, znów napiją się rumu, spróbujemy liczi, mango i smoczego owocu na lokalnym bazarze. Pojedziemy też na safari zobaczyć inne egzotyczne zwierzęta i będziemy spacerować po jednym z największych ogrodów botanicznych świata…

Klimat pracy w tropikach :)
Klimat pracy w tropikach :)