facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Cieśnina oddzielająca Malezję od Sumatry, od wieków była jednym z najważniejszych szlaków wodnych w tej części świata. Wykorzystywali ją hinduscy sułtani, Chińczycy, a w czasach odkryć geograficznych i później latach kolonializmu, Portugalczycy, Holendrzy i Brytyjczycy. Zakładane tu miasta portowe, były ważnymi ośrodkami handlu, w których mieszały się wpływy wielu kultur. Dziś po latach, można oglądać bogate dziedzictwo z tamtych czasów zachowane w ruinach fortów, replikach statków, muzeach pełnych map i urządzeń nawigacyjnych, kolonialnej zabudowie i wielu innych… Taki klimat ma George Town na wyspie Penang, taka też jest Malakka. Z tych powodów powodów UNESCO wpisało oba te miasta na listę światowego dziedzictwa – jako pamiątki ponad 500 letniej wymiany kulturowej i handlowej, pomiędzy Wschodem i Zachodem. Ja do Malakki nie miałem okazji przypłynąć najdłuższą na świecie cieśninę (937 km), a przybyłem autostopem z Kuala Lumpur.

Podobnie jak w George Town, w mieście od razu rzuca się w oczy kolonialna zabudowa. Tutaj jednak większość uliczek i samych budynków jest odnowiona i prezentują się bardziej okazale. Ruch samochodów w zabytkowej części miasta jest niewielki, tak więc miło się tu spaceruje. Pomiędzy budynkami ukrytych jest kilka chińskich świątyń, wśród których wyróżnia się Cheng Hoon Teng. Generalnie w mieście przeważa chiński klimat – a właściwie jak się to tu określa: Baba Nyonya lub Peranakan (nazwy potomków chińskich imigrantów, którzy przybywali tu w różnych okresach od XVI wieku). Mają oni tu swoje muzeum dokumentujące ich historię i kulturę. Jest też sporo restauracji serwujących ich kuchnię. Są także w Malakce elementy innych kultur: meczety, Litlle India (bez rewelacji…), ale nie ma to takiego multikulturowego klimatu jak w George Town.

Centrum miasta stanowi tzw. Dutch Square z ratuszem, katolickim kościołem, fontanną i uroczym rondem. Stoją tu rikszarze, którzy oferują przejażdżkę po zabytkowej części miasta. Riksze jakich w Azji wiele, ktoś by pomyślał, ale ci tutaj, mają naprawdę niezwykłe pojazdy. Przystrojone w serduszka, misie, Hello Kitty, różnokolorowe, ze światełkami i muzyką, prezentują się ekstra! Kiedy tak się na nie patrzy, to wyglądają jakby startowały w konkursie piękności :). Choć miasto spokojnie jest w zasięgu spaceru, to warto dla samej zabawy nimi się przejechać (40 ringgitów). Zwłaszcza w nocy, kiedy świecą się dodatkowo jak choinki na Boże Narodzenie :).

Kolorowe riksze :)

Ładną panoramę Malakki można obejrzeć z dwóch miejsc. Pierwszym jest Wzgórze św. Pawła z ruinami kościoła, drugim 60 metrowa – obrotowa wieża widokowa Taming Sari (20 ringgitów). Z góry można zobaczyć dobrze zachowany układ urbanistyczny kolonialnego miasta i panoramę na morze. W przyszłości będzie można zobaczyć nowoczesną marinę, której plany widziałem w drodze do meczetu Salat. Prace już trwają i jak zostaną ukończone, to miasto będzie miało czym się pochwalić… Zresztą jako dawny – ważny ośrodek morski, zasługuje na taką wizytówkę. A do samego Meczetu Salat warto się wybrać, bo położony jest nietypowo na palach na wodzie i ma ładną – nowoczesną architekturę.

W Malakce trochę się zasiedziałem nie tylko ze względu na przyjemny klimat zabytkowego miasta. Odkąd jestem w Malezji nie mogę się przestawić na tutejszy czas (czas polski + 7h) i chodzę późno spać, a wstaję niemal w południe. Ten fakt i długi czas spędzony w podróży, rozregulował trochę mój organizm i podupadłem na zdrowiu. Trzeba było więc zostać dłużej, by się wykurować i zebrać siły na dalsze podboje... Dodatkowo często dopadał mnie „monsun”, lejąc codziennie krótkimi seriami po kilkanaście minut i utrudniając zwiedzanie. Zasadniczo pora roku na pobyt jest dobra, ale ponoć w Malezji nie padało już od trzech miesięcy i to pierwszy upragniony tutaj deszcz. Tutejsi pewnie są zadowoleni, ale mi to trochę mniej odpowiadało. Poza tym w mieście naliczyłem chyba ze 23 muzea i galerie (oczywiście nie zwiedzałem wszystkich), więc jest tu co robić i każdy znajdzie coś dla siebie. Malakka spodoba się każdemu, kto lubi klimat małych – zabytkowych miast i tym wszystkim, którzy interesują się historią, zwłaszcza związaną z morskimi wyprawami.

Meczet Salat

GARŚĆ PORAD:

  • W weekend odbywa się cotygodniowy targ. Jeśli akurat będziecie odwiedzać miasto w tygodniu, to nie martwcie się, nie ma czego żałować…
  • Warto odwiedzić replikę Pałacu Sułtana (wstęp 2 ringgity).
  • Świetne jedzenie jest w hinduskiej restauracji zaraz na skrzyżowaniu ulic Laksamana, Bendahara i Jalan Kg Pantai. Na przykład Thaali: ryż z baraniną curry, różnymi sosami, z trzema rodzajami warzyw, podawany na liściu bananowca. Pycha!
  • Jeśli przyjedziecie do miasta autobusem, to zapewne wysiądziecie na dworcu Malakka Sentral. Stamtąd autobus miejski nr 17, ze stanowiska o tym samym numerze zabierze Was do centrum (1,5 ringgita).