facebook instagram Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Uwielbiam Hiszpanię za jej różnorodną atrakcyjność, uśmiechniętych i życzliwych ludzi, język, smaczną kuchnię i wiele innych… Ale do tej pory mogłem ją oceniać raczej na podstawie wyspiarskich podróży. Nigdy nie byłem w części kontynentalnej. Okazja do tego trafiła się w połowie października, kiedy wykorzystałem dobrodziejstwo programu lojalnościowego jednego z biur podróży i wymieniłem swoje punkty za sprzedane klientom wakacje, na wycieczkę po Andaluzji. Kiedy opuszczałem kraj, trwała piękna, polska – złota jesień. Hiszpania natomiast przywitała mnie równie pięknym późnym latem, z temperaturą 27 stopni. I tak było już do końca…

Klimatyczna zabudowa

Wycieczkę z grupą rozpoczęliśmy od Malagi – stolicy wybrzeża Costa del Sol. Podczas krótkiego spaceru po mieście zobaczyliśmy dom, w którym przyszedł na świat Pablo Picasso i sporą katedrę, na której zwiedzanie nie mieliśmy czasu. Potem rzut oka na Alcazabę – czyli arabską twierdzę i już trzeba jechać dalej. Niestety tak to często jest na wycieczkach zorganizowanych. Ale jak to w przysłowiu – „darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda” – tak też i ja nie powinienem narzekać. Kolejnym przystankiem tego samego dnia było Mijas, jedno z Pueblos blancos – czyli ufortyfikowane białe wioski, z których słynie południowa Hiszpania. Regularnie bielone domy łatwiej odbijają promienie słoneczne w tym ciepłym klimacie. Tutaj spróbowałem pieczonych migdałów, których zapach unosił się w całej miejscowości. Chrupałem je podziwiając panoramę okolicy z zawieszonych na wzgórzu tarasów. Dalsza podróż to wspinanie się krętą drogą przez góry w kierunku Rondy. Liczne wąwozy i zieleń drzew piniowych umilały nam podróż. W Rondzie czekała na nas jedna z największych atrakcji wyjazdu: most Puente Nuevo (Nowy Most), zawieszony nad przepaścistym wąwozem rzeki Guadalevin. Widok był wspaniały! Wzdłuż wąwozu, tuż nad jego krańcem, wybudowane są domy, z których to mieszkańcy mają piękną panoramę. Tym bardziej, że Ronda jest malowniczo położona na płaskowyżu w otoczeniu gór. Do tego ta sentymentalna gitarowa muzyka… Mógłbym tu siedzieć godzinami… Zwiedziliśmy też Plaza del Toros – jedną z najstarszych i najważniejszych aren korridy w Hiszpanii. Tam w końcu zrozumiałem, na czym dokładnie polega ten jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego kraju. Szkoda jednak trochę tych byków, które muszą męczyć się podczas tego przedstawienia…

Ronda – panorama
Ronda – panorama

W kolejnym dniu opuściliśmy Hiszpanię by znaleźć się w… Anglii! A konkretnie w Gibraltarze – zamorskim terytorium należącym do Wielkiej Brytanii. Szalenie ciekawą sprawą, jest tuta lotnisko, którego pas startowy przebiega w poprzek ruchliwej ulicy, łączącej Hiszpanię z tym właśnie niezależnym terytorium. Podczas lądowania czy startu zamykany jest szlaban, zapala się czerwona sygnalizacja świetlna i auta czekają na usunięcie się samolotu z drogi! Niestety nie udało się zobaczyć tego widowiska, które szczególnie efektywnie musi wyglądać ze Skały Gibraltarskiej. Właśnie na tą skałę przeznaczyłem niemal cały wolny czas, jaki był dany grupie. Kolejką linową wjechałem na górę, by podziwiać panoramę Cieśniny Gibraltarskiej oraz wypatrywałem Afryki, którą bez problemu stąd widać podczas bezchmurnego dnia. Oprócz twierdzy i tunelów oblężniczych, Skała Gibraltarska słynie z bezogonowych makaków, które są jedynymi wolno żyjącymi małpami w Europie. Makaki są urocze, ale też bardzo wścibskie i kradną na potęgę! Kilka razy widziałem, jak błyskawicznie, podczas chwili nieuwagi, wyrywały ludziom reklamówki albo pakunki z dziecięcych wózków! Są pod ochroną i nic nie wolno tym złodziejaszkom zrobić. Dla mnie były jednak łaskawe:). Z Gibraltaru wróciliśmy tą samą drogą – czyli przez pas startowy na teren Hiszpanii i kontynuowaliśmy dalsze zwiedzanie Andaluzji. Trafiliśmy do jednego z najstarszych miast Europy – Kadyksu. Ten położony jest już nad Atlantykiem i zaskoczył mnie pięknymi plażami. Ponadto ma ładną zabudowę z uroczymi „bufiastymi” balkonami, klimatyczne placyki i liczne parki z fantazyjnie przystrzyżonymi krzewami. Miasto sprawia wrażenie szczególnie czystego. Do tego monumentalna katedra. Na koniec, zmęczony bieganiem po Gibraltarze, padłem na promenadzie przy oceanie i zwyczajnie sobie leżałem…

Gibraltar
Gibraltar

Trzeciego dnia zawitaliśmy do stolicy Andaluzji i jednego z najpiękniejszych miast Hiszpanii – Sewilli. Jak w kilku zdaniach opowiedzieć o mieście, w którym z powodzeniem można spędzić tydzień nie nudząc się wcale, bo tak wiele ma atrakcji. Sewilla to temat na osobny wyjazd i zupełnie inną opowieść… Wycieczka była po całej Andaluzji, więc na Sewillę był tylko jeden dzień. A polegał on na panoramicznym objeździe wzdłuż Parku Marii Luizy, w którym znajdują się pawilony wystawy Iberoamerykańskiej z 1929 roku. W tamtym czasie w tych pawilonach prezentowały się obok Hiszpanii i Portugalii, kraje Ameryki Łacińskiej. Mamy więc tu pawilony Ekwadoru, Brazylii, Argentyny czy Urugwaju. Budynki o ciekawej architekturze wkomponowane są w ogromny teren zieleni parku. Najbardziej spektakularny jest pawilon Hiszpanii z placem Plaza de Espana. Z obszerną kolumnadą, wysokimi wieżami i fontanną pośrodku prezentuje się wspaniale! Do tego ściany budynku pokryte są pięknymi azulejos (kolorowe, ozdobne płytki ceramiczne charakterystyczne dla architektury Portugalii i Hiszpanii), przedstawiającymi historię kraju i charakteryzujące 48 ówczesnych prowincji Hiszpanii. W Sewilli rozpocząłem też swoją przygodę z architekturę mauretańską, która zaczęła się w Domu Piłata, ale szczególnych zachwytów doznawałem w Alkazarze – czyli arabskim pałacu, później będącym rezydencją królów katolickich. I tu mógłbym się rozpisywać nad historią i pięknem tej mauretańskiej architektury, ale przez to większość z Was nie doczytałby do końca tej relacji ;). Dlatego, nie wdając się w szczegóły, dla niewtajemniczonych tylko dwa podstawowe pojęcia: styl mauretański to część architektury islamu powstałej na terenach płw. Iberyjskiego i północnej Afryki, po podboju tych terenów przez Arabów w VII w. Drugie pojęcie to styl mudejar – czyli połączenie sztuki Islamu z chrześcijańskimi elementami romanizmu i gotyku. Powstał on już na terenie Hiszpanii po zdobyciu tych terenów na nowo przez katolików. Wróćmy więc do Alkazaru… Mimo, iż we wnętrzach w większości nie ma wyposażenia, mebli itp., to bogata architektura łuków i stiukowych ornamentów robi niesamowite wrażenie! Do tego pozłacane kopuły niektórych salonów… Wytchnienie po takiej dawce piękna, mieliśmy w pałacowych ogrodach, które są nieodłącznym elementem każdego alkazaru.

Plac Hiszpański w Sewilli

Kolejna architektoniczna uczta czekała na grupę w sewilskiej katedrze. To największy gotycki kościół na świecie i jak się nie mylę, czwarta katolicka świątynia ogólnie (największy to Bazylika Matki Boskiej Królowej Pokoju w Jamusukro na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a nie jak się powszechnie uważa Bazylika św. Piotra w Watykanie). Powstała na terenie wielkiego meczetu, po którym została właściwie tylko piękna wieża La Giralda. W środku ogromna hala z potężnymi kolumnami i kilkudziesięcioma kaplicami. Niektóre z nich wyglądają naprawdę pięknie i kryją cuda sztuki sakralnej, jak potężne monstrancje, pozłacane krzyże i wiele innych. Ze wspomnianej La Giraldy można zobaczyć ładną panoramę miasta i samą katedrę także. Ciekawostką jest, iż nie ma schodów, jak w większości wież, tylko równia pochyła, dzięki której wejście nie jest męczące. Było to ponoć ułatwienie dla muezina, który jak to w Islamie, musiał pięć razy dziennie z wieży nawoływać do modlitwy. Tu mógł sobie wjechać osiołkiem. Inną pozostałością po nieistniejącym meczecie jest Patio de los Naranjos, czyli patio z fontanną, w której dawniej muzułmanie dokonywali rytualnego oczyszczenia przed wejściem do meczetu. Z tego miejsca także pięknie prezentuje się gotycka architektura katedry. Na koniec warto dodać, że w środku znajduje się grobowiec Krzysztofa Kolumba. Mógłbym teraz dalej pisać o uliczkach i placach Sewilli, Expo 1992, flamenco czy Matce Boskiej Macarenie, ale jak wspomniałem, Sewilla to temat na inną opowieść. Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócę. Dzień zakończyłem noclegiem w przytulnym hoteliku i pięknym widokiem zachodzącego słońca…

Katedra w Sewilli.

Następnego dnia wyruszyliśmy do Kordoby, gdzie czekała na nas kolejna wielka atrakcja: Meczet – Katedra. Wcześniej jednak zwiedziliśmy kolejny Alkazar, może nie tak okazały, jak ten w Sewilli, ale z piękniejszym ogrodem. Kordoba ma także urocze, wąskie uliczki, ale słynie szczególnie z ukwieconych patiów. Każdego roku w maju, odbywa się konkurs na to najpiękniejsze. Była też żydowska synagoga i spacer po mieście. „To co budujecie, można zbudować wszędzie, a to co burzycie, nie ma i nie było nigdzie”… Chwała Karolowi V za te słowa i światły rozum! Kiedy upadło królestwo Kordoby, nadgorliwi chrześcijanie (a jakże!) chcieli zniszczyć meczet i przerobić go na kościół katolicki. Byłaby to ogromna strata nie tylko dla hiszpańskiej architektury… Meczet, a obecnie katedra w Kordobie jest jedną z największych i najwspanialszych tego typu budowli na świecie. Sala z 856 kolumnami (pierwotnie 1293!) robi niesamowite wrażenie! Jej zdjęcie znajduje się niemal w każdej publikacji, przewodniku, folderze informacyjnym, czy to o Hiszpanii, czy szczególnie o Andaluzji. Nie sposób tego pomylić z niczym innym… Na pewno nieraz w życiu widzieliście to ujęcie. I jak w to wkomponowuje się katolicka katedra, dla której właśnie wycięto część kolumn? Jak w tle podkowiastych mauretańskich łuków, wyglądają chrześcijańskie kaplice i płócienne obrazy? Bardzo kiepsko… I nie chodzi mi o wyższość architektury Islamu nad tą Chrześcijańską. Po prostu jedno do drugiego kompletnie nie pasuje! Na szczęście, jak już wspomniałem, udało się ocalić większą część meczetu i dziś możemy podziwiać wspaniałą salę kolumnową, pięknie zdobiony mihrab (nisza modlitewna), czy tradycyjne patio z fontanną do rytualnej ablucji. Natomiast budowy katedry wewnątrz meczetu nie rekompensują nawet niezwykłej urody stalle w chrześcijańskiej części… Niestety tak to bywało w historii, że kolejne cywilizacje i religie, niszczyły wzajemnie obce dziedzictwo...

Meczet – Katedra w Kordobie
Meczet – Katedra w Kordobie

Kordobę pożegnałem przekraczając most Puente Romano nad rzeką Gwadalkiwir, z którego brzegu oglądałem ładną panoramę miasta. Jadąc dalej, wkroczyliśmy na teren prowincji Jaen, słynącej z produkcji oliwek. Znakomita większość hiszpańskiej oliwy pochodzi właśnie z tego regionu. Odwiedziliśmy dwie perełki hiszpańskiego renesansu, miasta Ubeda i Baeza (także na liście UNESCO). Stylowa zabudowa, cichy – prowincjonalny klimat i ładne położenie na wzgórzu ponad „morzem” drzew oliwnych… A do tego nowy termin architektoniczny do dzienniczka: styl plateresco – zainteresowani niech sobie poszukają..;).

Panorama Kordoby

Moja podróż po Andaluzji powoli dobiegała końca. Ale jedno z najlepszych zostało na koniec… Grenada. Kiedy na koniec wycieczki, leżąc cały dzień na plaży w Torremolinos, zrobiłem plebiscyt na najlepsze miejsce, to po namyśle wybrałem właśnie Grenadę. Bo dla mnie najlepsze jest wszystko co w górach. A Sierra Nevada, które otaczają to miasto, to przecież najwyższe góry Hiszpanii. Do tego klimat wąskich i stromych uliczek dzielnicy Albaicin, piękna renesansowa katedra, gwarne centrum, ale przede wszystkim baśniowa Alhambra…! Ostatnia arabska rezydencja w Europie to oczywiście kwintesencja ich sztuki. W połączeniu z leżącymi nieopodal ogrodami Generalife to miejsce naprawdę wyjątkowe i niezwykle piękne… Panorama, która roztacza się stąd na Granadę i Sierra Nevada…, brak słów, to trzeba zobaczyć… Ponoć jest to jedno z tych miast, do których studenci trafiają na międzynarodowe wymiany. Uczcie się więc studenci, bo warto! Miasto jest świetnie położone, bo można tu zarówno pojeździć na nartach w wysokich górach, a po chwili jazdy samochodem znaleźć się nad brzegiem morza. Dla każdego coś się znajdzie. Tak więc i ja z grupą, wróciliśmy nad morze, a konkretnie na wybrzeże Costa Tropical. Ma ono łagodny klimat i większość słonecznych dni w roku, dzięki czemu uprawia się tu banany, mango czy awokado. Linia brzegowa to w dużej mierze klify i małe, wąskie plaże. Nie jest tak mocno zagospodarowane turystycznie, jak inne wybrzeża Hiszpanii.

Klimat Alhambry...

Ostatni dzień spędziłem typowo wypoczynkowo, leżakując na plaży w Torremolinos. Miasto ze swoją koszmarną zabudową hotelową, mnóstwem sklepów z tandetą, jaką wszędzie można dostać, nie jest najlepszym miejscem do wypoczynku. Plaża całkiem ok, ale te molochy za plecami… Trochę się tu zmienia, bo wzdłuż brzegu prowadzi promenada, nasadza się palmy, a nowe hotele mają już przyjemniejszą architekturę. Jednak na urlop tu bym nie przyjechał. Typowych wakacyjnych atrakcji nie brakuje, ale zależy kto co lubi… Leżałem sobie calutki dzień na plaży, ciesząc się słońcem i wspominając widziane miejsca… Tak powstała moja andaluzyjska „7” największych atrakcji: Most Puento Nuevo i panorama na góry w Rondzie, Skała Gibraltarska, Kadyks, Plac Hiszpański i katedra w Sewilli, Meczet w Kordobie i Alhambra w Grenadzie.

DOBRA RADA:

  • Nie sposób zwiedzać tej części Hiszpanii, nie zapoznając się wcześniej z arabską historią regionu, a także z dziejami tzw. Królów Katolickich Izabeli i Ferdynanda.